Brzozowski, Gide, Gombrowicz, awangarda teatralna lat pięćdziesiątych. W ogóle Kottowi literatura się wspaniale układała w całość. Ciągle jakiś dramat miał coś z Ionesco, coś z Becketta. Andrzej Kijowski napisał kiedyś, trochę złośliwie, że u Kotta „każda rzecz ma zawsze coś z czegoś”. To była naprawdę świetna szkoła