„Oddam wiersze w dobre ręce – ogłasza poeta, a Jakub Skurtys przyjmuje. Nie po to jednak, by zatrzymać je dla siebie i wziąć w posiadanie, lecz by ich wysłuchać, wykarmić je i zatroszczyć się o nie, potem zaś – nieco już inne, tycio odmienione – wypuścić w świat” – tak w recenzji wydawniczej anonsuje nową książkę wrocławskiego krytyka Piotr Bogalecki. „Darczyńca…” to jednocześnie rozprawa o wierszach Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego i filozoficzny esej o darze nowoczesnej poezji, a po części także liberacki eksperyment, który wyrasta z myśli postsekularnej, refleksji donacyjnej i chęci przeczytania twórczości autora Dziejów rodzin polskich raz jeszcze – jako językowego dobra wspólnego. Krytykowi od początku towarzyszyły więc następujące pytania: czy liryka jest darem?; czy poezja dzieli nas, czy to my dzielimy ją między sobą?; czy imię własne (idiom) jest rzeczywiście własne, czy raczej nadane, a więc wspólne?; i wreszcie: co to znaczy oddawać i przyjmować wiersz? Trzecia książka Skurtysa jest próbą życzliwej hermeneutyki, zebrania i opisania kolejnych spotkań z poezją „Dycia”, ale nie byłoby jej również bez udziału autora tych liryków – bez jego hojnych gestów i czujnego oka oraz bez podarowanych nam utworów, które ostatecznie złożyły się na opłatkową antologię dwunastu „komunijnych wierszy”.
Fundacja na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza