Doktor Faustroll jeszcze nigdy nie miał takiego dopalenia. W dzisiejszym odcinku czytamy symultanicznie w dwójnasób.
Jako przystawkę do fragmentów genialnej katastrofy Alfreda Jarry, jaką jest Faustroll, serwujemy dziś zakręcone (!) Anemiczne kino Marcela Duchampa z towarzyszeniem aannemicznego dubstepu z dość niespotykanym, zacnym basem, w wykonaniu człeka o ksywce Domerist. Oczopląs gwarantowany. Kowadełka spuchną Wam jak 150. Dajcie się zaciągnąć.
Nie masz pojęcia, o co tutaj chodzi? W skrócie: postanowiliśmy zaprezentować cykl wykładów, przybliżających Dzieło. Doktora Faustrolla. Dzieło Patafizyki (a także jego samego) będziemy lobbować z towarzyszeniem awangardy filmowej przedwojnia. Poprzednie odcinki znajdziesz tutaj.
grz
O wielkim pawianie imieniem Pan Cernik, z ludzkiej mowy znającym tylko słowo „Ha-Ha”
Pan Cernik był to pawian bardziej wodo-, niźli psiogłowy, a z tego względu jeszcze mniej pojętny od swych kuzynów. Czerwone i niebieskie modzele, jakie obnoszą oni na pośladkach, zdołał Faustroll, w drodze osobliwego zabiegu, przenieść i wszczepić mu na policzki: na jeden błękit, szkarłat na drugi – tak, by płaskie oblicze zdobiły narodowe barwy.
Nie poprzestawszy na tym, poczciwy doktor postanowił nauczyć go mowy; w efekcie Pan Cernik (zwany tak za sprawą wspomnianej wyżej pary twardych gul na policzkach), pozostając we francuszczyźnie łbem zakutym, wypowiadał jednak dość poprawnie parę słów po belgijsku, pas ratunkowy, zawieszony przez Faustrolla w tyle trumfa, zwąc „pęcherzem pławnym z napisem na wierzchu”, częściej jednak wypowiadając pewną tautologiczną monosylabę.
– Ha, ha” – zwykł mawiać z francuska, nie dodając nic więcej.
[w:] Alfred Jarry, Czyny i myśli Doktora Faustrolla, Patafizyka, przeł. Jan Gondowicz, W.A.B Warszawa 2000.
bardzo ładny film, a muza o tej porze nazbyt połamana, kiedy po całym dniu chciałoby się lekko osuwać w jakimś prostym liczonym na 4 kawałku z miłą melodią na ustach
Stareńki, bez dustepu dzień stracony, o jaciężeszpierdykam, jeżeli tak nie jest 🙂
eeee, niekoniecznie.