Czy można zamieszkać w muzyce? Nie w fortepianie, w skrzypcach, w organkach czy gwizdku, ale w samej muzyce, w dźwiękach, które krążą, w tonach, które dźwięczą, w piosenkach, które brzmią dookoła?
Ryby mieszkają w wodzie, ptaki w powietrzu, bakterie mogą mieszkać w spleśniałym chlebie, Pciuch w czasie, Gżdacz w innym wszechświecie, natomiast Glisando mieszka w muzyce.
Oczywiście, nie każdy może zauważyć jego obecność, ale zawsze, kiedy dźwięki podskakują jak płaski kamień umiejętnie rzucany po wodzie, kiedy prześlizgują się jakby na niewidocznych łyżwach, oznacza to, że w środku siedzi Glisando.
Glisando przepada za nurkowaniem i wynurzaniem się z dźwięków, a jego ulubioną zabawą jest wyłapywanie i połykanie dźwięków fałszywych, zanim dotrą one do słuchaczy.
Czasem musi się solidnie napracować, nim złapie, zatrzyma i połknie fałszywy dźwięk, a zdarza się (gdy fałszywych dźwięków jest za dużo), że wyrywają się one jednak i rozbiegają wokół.
[w:] Maciej Wojtyszko, Bromba i inni, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1984.
Ciekawe, jak ten mądruś by sobie poradził z umyślnie sfałszowaną muzyką. Ha!
a to dobre, w takim razie sonecik mieszka w tekście, mała sestynka również. oh oh
Nie ma bezdomności w tej materii, proszę Ciebie.