Herr Hendrix sagt: Danke, albo o defałdkach
Przypomniał się Ligeti: płyty, o których czytałem w latach dziewięćdziesiątych w ?Studiu? (to było pismo!). Chciałem sprawdzić, czy i jak jeszcze dostępne, i okazało się, że w tym roku Ligeti Edition została zboksowana, w sumie dziewięć kompaktów, niedrogo. Dobrze. Zadzwoniłem… Ano właśnie, żeby nikt nie podejrzewał kryptoreklamy, powinienem teraz napisać: zadzwoniłem do pewnego sklepu pewnej dużej sieci w pewnym centrum handlowym w pewnym mieście wojewódzkim. Albo też: zadzwoniłem do sklepu płytowego położonego niedaleko sarkofagu z doczesnymi szczątkami pewnego wyniesionego na ołtarze, ale nie chodzi mi o księgarenkę przy kościele dominikanów. Tyle że pisaniu konkret zazwyczaj służy, a ani ja, ani Fundacja Karpowicza nie mamy tajnych paktów z pewną siecią. Tak tedy w piątek zadzwoniłem do Media Marktu, zapytałem o box, facet powiedział że jest, tylko musi zlokalizować. W porządku, znajdę na dniach. Zazwyczaj skoczyłbym od razu, skoro jednak nikt dotąd nie kupił…
Wybrałem się w sobotę i nie widzę czerwonego pudełka tam, gdzie powinno stać. Pytam ? dziś sprzedany. Nie byłbym taki afirmatywny bez odwodów (zaklepałem płyty w innym miejscu w poniedziałek), niemniej Wrocław robi się naprawdę ciekawym miejscem, skoro ktoś jeszcze kupuje tu Ligetiego. Dobrze. Może i dalej nie potoczy się najgorzej, i we Wrocławiu mistrzostw Europy jednak nie będzie? Czego sobie i państwu życzę.
Ale ja o tym wszystkim, bo Iza zauważyła ?I?m Not There?, te fabularne wariacje biograficzne z sześciorgiem aktorów grających Dylana, świetny film, przeceniony do trzynastu złotych bez grosza.
I zrobiło się trochę dziwnie, trochę smutno.
Nie żebym żałował sporo wyższej ceny zapłaconej wcześniej; nie o to chodzi, jak Bacha kocham. Tylko znów pomyślało mi się o tej ? a tak, cokolwiek niepokojącej łatwości, jaką ma dzisiejszy, niejednokrotnie zblazowany, odbiorca. Oczywiście, że nie wołam o podwyżkę cen. Ani też nie proponuję niedostępności jako pedagogiki szacunku dla dzieła (pamiętam zresztą, ile tytułów sam poszukuję, na ile wydań od lat czekam). Przypomina mi się tylko na przykład pewien szczególny pokaz z 1981 roku. W Pałacyku można było mianowicie zobaczyć Woodstock. Z kasety wideo, na dwóch monitorach. Wejście za jedną stówkę (mniej więcej tyle wartą, co dziś), tłumnie, wylądowałem gdzieś w tylnych rzędach, tak że najwięcej widziałem przy zbliżeniach. A Woodstock, jak wiadomo, ma fragmenty z dzielonym ekranem… Kaseta była zresztą niemiecka, z dubbingiem. Jimi Hendrix kończy utwór, owacja, on do mikrofonu
– Danke.
Ścieżki wokalne na szczęście pozostawiono w wersji oryginalnej.
Lata później spokojnie kupiłem sobie defałdkę (di-wi-di to literowanie angielskie, po polsku byłoby de-fał-de, czemu więc nie defałdka?) z Woodstockiem; jasne, z radością, ale już bez tych napięć z Pałacyku ? i chyba już bez tamtej ekscytacji. Gdzie tam, nie tęsknię wcale do tłoku, ani do widzenia wspomaganego domyślaniem.
Cieszę się tylko, że te oglądania i słuchania ciągle są niezwykłe. Bo są.
Adam Poprawa
o tak, Jimi Hendrix wspaniale kończył woodstock, tam jest taki spokojny kawałek, z frazą blusową złamaną jednym dźwiękiem, a,d,a,f,d,a
teraz na szczęście wszystko jest dostępne na youtubeie 🙂
pozdr