(…) cała filmowa konstrukcja podporządkowana jest w amerykańskim kinie klasycznym wymogom fabuły. Ma ona być dobrze opowiedziana, angażująca emocje widza, czytelna i zrozumiała oraz zgodna z potocznym oglądem rzeczywistości. Cechy te zresztą wzajemnie się warunkują, na przykład fabuła niezrozumiała nie uruchomiłaby emocjonalnie angażującego mechanizmu projekcji-identyfikacji, a z kolei opowieść nierespektująca wymogów szeroko pojętego realizmu nie byłaby czytelna i zrozumiała. David Bordwell nazwał nawet amerykańskie kino klasyczne „nadmiernie oczywistym” (excessively obvious cinema). „Oczywistość” ta wydaje się jednak doskonale uzasadniona sytuacją kina, całkowicie nowego medium, które porzuciwszy ciekawostki zaczyna opowiadać historie i to opowiadać widzom najczęściej słabo wykształconym i całkowicie nienawykłym do ruchomych obrazów.
[w:] Marcin Adamczak, Globalne Hollywood, filmowa Europa i polskie kino po 1989 roku, Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2010.
[Oczywiście, od każdej reguły są wyjątki – przyp. red.]: