Krytyk, który pisze o powieści Kosińskiego, że jest ona „w nagromadzeniu patologicznych okrucieństw wytworem chorej wyobraźni”, cóż by powiedział podczas lektury dzieł historyczno-etnograficznych, przedstawiających obyczaje, wierzenia, zabiegi medyczne ludu wiejskiego? Cóż by powiedział podczas lektury klechdy ludowej zapisanej przez K.W. Wójcickiego Oczy Uroczne lub dokładnych relacji o lekach stosowanych przez medycynę ludową? Wójcicki opowiada detalicznie o złym panu „o oczach urocznych, które chorobę i śmierć ludziom zadawały”. Wreszcie, gdy urodziło mu się dziecię, te oczy złowrogie sobie wyłupił: „Dwa oczy, jak dwa kryształy, z skrwawionym nożem upadły na ziemię”. Stary sługa zakopał oczy swojego pana w ogrodzie. Ale kiedy, zdjęty ciekawością, odgrzebał ziemię i spojrzał, oczy się nadal diabelsko iskrzyły, a on – „zadrżał, upadł i skonał”. Kosiński wie dobrze o tych ludowych przeświadczeniach; jego Chłopiec zdaniem czarownicy Marty ma oczy niebezpieczne „zwane cygańskimi lub urocznymi”, które „są w stanie spowodować paraliż, zarazę oraz śmierć”. Te oczy stają się jego piętnem, znakiem jego przeklętej tożsamości.
[w:] Maria Janion, Płacz generała. Eseje o wojnie, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2007.