Trudno dziś powiedzieć, co dokładnie doprowadziło do wybuchu zamieszek. Wiadomo, że gdy funkcjonariusze wpychali transwestytów do policyjnej furgonetki, nagle (cytując Dubermana) „z tylnych drzwi wynurzyła się noga odziana w nylonową pończochę i but na wysokim obcasie. Kopnięty w klatkę piersiową policjant odskoczył”. Z pojazdu zaczęli wyskakiwać transwestyci. Ktoś krzyknął: „Nikt nie będzie mnie gnoił!”. W powietrzu poszybowały kamienie, butelki i monety. Policjanci, cofając się przed rozwścieczonym tłumem, wbiegli z powrotem do baru. Pękły szyby w oknach. Jakiś głupiec oblał framugę gazem do zapalniczek i usiłował podpalić lokal.

Zabarykodowani wewnątrz knajpy funkcjonariusze wezwali na pomoc Taktyczny Oddział Porządkowy – formację nowojorskiej policji cieszącą się wśród demonstrantów politycznych jak najgorszą reputacją. Policjanci z TOP byli potężnymi, muksularnymi osiłkami, uzbrojonymi w pałki, pistolety oraz rozpylacze gazu łzawiącego. Na głowach nosili kaski z platikowymi wizjerami. Na Christopher Street natychmiast zjawiło się ich ponad dwudziestu. Utworzywszy ciasną formację, zaczęli maszerować ulicą, sprawiając wrażenie – by zacytować popularną w 1969 r. frazę – „grożnych matkojebców”. Mimo to tłum nie ustąpił – demonstranci przegrupowali się, zaś kilku z nich obiegło najbliższą przecznicę, by zaatakować policjantów od tyłu, wznoszą gniewne  okrzyki i ciskając różnymi przedmiotami. W taki oto sposób „Alicje w błękitnych sukniach”, „groźni matkojebcy” z TOP, naćpani transwestyci, lesby, mafijni geje, przebierańce, Yippies, sfrustrowani homoseksualiści wyrzuceni z wojska, beatnicy, intelektualiści, działacze studenccy, gitarzyści i bezdomni z lokalnego parku – cały ten wybuchowy tłum, żywe świadectwo seksualnego chaosu społecznego, w jednej chwili zgromadzili się na niewielkim skrawku Greenwich Village. W atmosferze gwałtownego podniecenia gniewne okrzyki mieszały się w powietrzu z dymem z płonących śmietników.

Policjanci z TOP zrobili w tył zwrot, stając twarzą w twarz – jak pisze Duberman – z „szyderczym chórem drag queens, trzymających się pod boki i wymachujących nogami, niczym aktorki w burlesce. Wokół grzmiała pieśń:


Jesteśmy dziewczyny ze Stonewall
Mamy kręcone warkocze
Nie wkładamy gaci
Widać nam włosy łonowe
Nosimy portki
Nad kolanami!


Doprawdy trudno o bardziej osobliwą przyśpiewkę rewolucyjną!



[w:] Paul Berman, Opowieść o dwóch utopiach, przekład Piotr Nowakowski, Universitas, Kraków 2008.