Roboty ziemne i piaskowe
Wspominał kiedyś Kisiel Gałczyńskiego, mocno się dziwując:
?Przychodzi i mówi: ?Słuchaj, ty jesteś muzyk?. Ja mówię: ?Tak?, ?No więc Bach?. Ja mówię: ?Tak?. ?No to mów?. ?Co ci będę mówił, ja nie mam czasu?. ?Mów! Bach! Bach! Bach!??.
Można by to zgrabniej zapisać, bez tych mrugających cudzysłowów wewnętrznych, ale cóż, cytujący ma pewne obligi. W każdym razie to starcie intryguje: z jednej strony zdystansowany profesjonalista, z drugiej ? no właśnie, kto? Powiedzmy na razie: tautologista, zachwycony podmiot niemal jednoczy się tu z przedmiotem zachwytu.
Teraz muszę się solidnie zastrzec, przysiąc na Kunst der Fuge, zapewnić o intencjach. Otóż, cokolwiek dalej jeszcze napiszę, nie zmierzam bynajmniej do odrzucenia fachowych przygotowań do komentowania różnych dzieł kultury, arcydzieł zwłaszcza. Lata temu usłyszałem od kolegi, żem filolog, czyli zawodowy miłośnik literatury, a u takich ? przywalał kolega ? coś nie w porządku: albo z zawodem, albo z miłością. Naprawdę, ja nie z tych krytyk, nie wierzę w coś takiego jak naturalny, nieuprzedzony odbiór, według sporej ilości retoryk lepszy zresztą od odbioru zawodowego, czyli ? głoszą te retoryki ? skażonego. Nie. Jestem filologiem i widzę w takim byciu sens.
Kłopot polega na czym innym. Czytając mianowicie traktujące o literaturze teksty rówieśników oraz młodszych i bardzo młodych koleżanek i kolegów, mam nieraz pewien problem. Czy my naprawdę piszemy o tym samym? Czy za każdym razem jest to sprawozdanie z sytuacji ja ? dzieło? Czy poeta, książka, wiersz, autorka ? tak naprawdę was obeszły? Ruszyły w tę lub inną stronę? Wytrąciły z egzystencjalnej stabilizacji? Potwierdziły wasze najintymniejsze intuicje, też egzystencjalne?
Nie powiem, podziwiam erudycję wielu autorów. Nie mogę się przecież oprzeć prześladującemu mnie obrazowi, na którym jeden autor czy druga autorka, w kasku ochronnym i kombinezonie, siedzą w potężnych koparkach i zgrabnie operują dźwigniami. Miłosz nie Miłosz, Bargielska nie Bargielska, debiut nie debiut, nagroda nie nagroda ? potężne łyżki z hukiem przewalają tony ziemi i gruzów.
Ja tam wolę moje wiaderko i łopatkę, plus parę foremek własnego wynalazku.
Bach! Bach! Bach! W tym zachwycie też jest metoda.
Adam Poprawa
Adam widzę, że ogarnia cię jesienna nostalgia, a tu sezon ogórkowy w pełni…Może by tak małego jointa dla Poprawienia kondycji
To lubię. Dlaczego? Bo przytacza ulubionych, choć dalekich od zimnej doskonałości autorów. Bo przekaz jasny. Bo krytyka zimnej krytyki – to jest to. Zresztą, czy trzeba tłumaczyć, dlaczego?