Wracając do domu znaleźli na dole przy schodach, pod madonną, Marcelego na klęczkach modlącego się żarliwie. Z odrzuconą w tył głową, z przymkniętymi oczami, rozszerzając swoją zajęczą wargę wyglądał na fakira w ekstazie.
– Co za bydlę! – rzekł Bouvard.
– Dlaczego? Być może jest on obecny przy czymś, czego zazdrościłbyś mu, gdybyś mógł to widzieć? Czyż nie ma dwóch światów całkiem odmiennych? Przedmiot jakiegoś rozumowania mniejszą ma wartość niż sposób rozumowania. Co znaczy samo wierzenie? Najważniejsze to wierzyć.
Takie były zarzuty Pécucheta na uwagę Bouvarda.
[w:] Gustave Flaubert, Bouvard i Pécuchet, przeł. Wacław Rogowicz, Sic!, Warszawa 2012.