Ojciec akurat budował drogę do przejścia granicznego w Jakuszycach i jakoś tak się złożyło, że znaleźliśmy się po drugiej stronie granicy, co wtedy wcale nie było łatwe. Miałem sześć lat. Uspokoiło mnie, że dość mityczny wcześniej dla mnie świat ?tam? wygląda tak samo, jak ?tu?. Choć nie we wszystkim. Dostałem bowiem czeską bajeczkę z dziwnymi rysunkami. To było jak objawienie. Starałem się wyobrazić sobie, o czym ona jest. Postaciom nadawałem własne imiona (Bezoczodolnik). Za każdym razem wychodziły mi jakieś dziwaczne rzeczy, które strasznie mi się podobały. Bardziej niż polskie bajeczki, które w znacznej części wydawały mi się jednorazowe. Potem rosłem. Zacząłem oglądać czeskie filmy. Wszyscy wokół się z nich śmiali. Mnie też bawiły, ale w zupełnie inny sposób. Siłą rzeczy zacząłem szukać książek czeskich autorów. W którymś momencie trafiłem na ?Śmierć pięknych saren? Oty Pavla i aż mnie skręciło z zachwytu, choć nigdy nie chciałbym złowić żadnej ryby. Nie było wyjścia. Czytałem Czechów dalej. I aż mnie skręca z zazdrości, że oni to sobie piszą w oryginale.
Jacek Bierut
Ja, tak z pół wieku temu, zachwyciłem się książkami braci Czapków. Poprzednio czytałem tylko Haszka. Podzielam szacunek dla tej literatury.
Ten komentarz nie wymaga moderacji.