Leżał na swoim katafalku, jak to sam był zarządził, we fraku, przykryty do połowy całunem, spod którego wystawał sztywny gors koszuli, ręce miał złożone, ale bez krucyfiksu, i wszystkie ordery odpowiednio rozmieszczone. Niewielkie, ostro zarysowane łuki brwi, zapadłe policzki i wargi. Wszystko zaszyte w przerażająco ślepą trupią skórę, która choć stanowi część zmarłej istoty, wydaje się już obca jak walizka z podróży przez życie. Ulrich mimo woli poczuł się wstrząśnięty aż do korzeni istnienia, gdzie nie ma już ani uczuć, ani myśli; nie było ich jednak u niego i gdzie indziej. Gdyby musiał to wyrazić w słowach, mógłby jedynie stwierdzić, że oto dobiegł końca uciążliwy i pozbawiony miłości stosunek. Tak jak niedobrane małżeństwo czyni ludzi złymi, jeśli nie potrafią się od niego uwolnić, tak samo działa każda obliczona na wieczność uciążliwa więź, kiedy doczesność się spod niej wymyka.
[w:] Robert Musil, Człowiek bez właściwości, Przełożyli: Krzysztof Radziwiłł, Kazimierz Truchanowski, Janina Zeltzer, t.3, Warszawa 2002.