Potem to lądowanie, choć przez pokryte igłami szadzi okno nie było widać żadnego światła w dole. Do ostatniej chwili, jakby chmury ocierały się o ziemię. Trzeba było się czegoś złapać, żeby pokonać wrażenie spadania w czeluść bez dna. Temperatura wewnątrz była dość niska, ale Murzyn spocił się