Za łepka zawsze się o coś tłukłem. Trzepaki, poręcze, znaki drogowe. Jeżeli istniało w obrębie coś podłużnego, a przynajmniej przypominającego rurę czy pręt – nie było zmiłuj. Odgłos odbicia czaszki od okrągłych powierzchni znałem (nomen omen!) na blachę.