Kiedy zacząłem chodzić do gimnazjum, o dziesięć lat starszy brat zaczął uprawiać ze mną swego rodzaju turnieje lingwistyczne. Ni stąd, ni zowąd rzucał mi słowo najeżone spółgłoskami. Należało utrzymać tempo: zbyt długie szukanie następnego bliźniaka równało się przegranej: „Szczygieł!” – zaczynał brat. „Szczur!” – odpowiadałem. „Szczać!” –