Jest taka mgiełka smutku, która cię otacza, przenika, nasiąkasz nią jak chloroformem, jak zapachem brudnej bielizny, obojętnie, gdzie się znajdujesz, na którym zakręcie życia, i czy to jest szczytowanie, czy lot, a może upadek bądź przewidywanie upadku.
Piotr i ja nie mieliśmy już nic do stracenia. Dwa wyrka, jeden kubeł. Odłażąca tapeta. Szelest karaluchów szybko przebierających nóżkami.– Więc co dalej, Piotrze? Co będzie dalej? ? pytałem go bez przekonania i obojętnie patrzyłem w okno.
– Nastąpi generalne przewartościowanie ? odpowiadał niezmiennie Piotr i patrzył w kubeł.
[w:] Adam Fiala, Termiterium wisielców, Warszawa 1979.