– Ja, natürlich, pod względem higieny dziecka Niemcy zajmują pierwsze miejsce na świecie – rzekł Frank z dumą. – Czy zwrócił pan uwagę na kolosalną różnicę między dziećmi niemieckimi a żydowskimi?
– Dzieci w gettach nie są dziećmi – odparłem.
(Dzieci żydowskie nie są dziećmi, myślałem chodząc po ulicach gett Warszawy, Krakowa i Częstochowy. Dzieci niemieckie są czyste. Dzieci żydowskie są schmutzig. Dzieci niemieckie są dobrze odżywione, dobrze obute, dobrze ubrane. Dzieci żydowskie są zagłodzone, półnagie, chodzą boso po śniegu. Dzieci niemieckie mają zęby, żydowskie zębów nie mają. Dzieci niemieckie żyją w domach czystych i ogrzanych, śpią w białych łóżeczkach. Dzieci żydowskie – w niechlujnych domach, w zimnych izbach zatłoczonych ludźmi, śpią na barłogach ze szmat i papierów obok łóżek, na których leżą zmarli i konający. Niemieckie dzieci bawią się, mają lalki, gumowe piłki, drewniane koniki, ołowiane żołnierzyki, karabinki strzelając sprężonym powietrzem, trąbki, bąki – mają wszystko, co potrzebne dzieciom do zabawy. Dzieci żydowskie nie bawią się: nie mają czym się bawić, żadnych zabawek. Zresztą nie umieją się bawić! Nie!, doprawdy, żydowskie dzieci w gettach nie potrafią się bawić. To rzeczywiście zwyrodniałe dzieci! Ich jedyną rozrywką jest chodzenie za wozami pełnymi zwłok, a nawet nie umieją przy tym płakać. Albo chodzą pod Cytadelę przyglądać się egzekucjom dokonywanym na ich rodzicach o braciach. Jedyna rozrywka to popatrzyć na rozstrzelanie mamy. Takie to są zabawy żydowskich dzieci).
[w:] Curzio Malaparte, Kaputt, przeł. Barbara Sieroszewska, Czytelnik, Warszawa 1983.