Umrę na raka krzyża
Umrę na raka krzyża
A nastąpi to w nieznośny wieczór
Jasny ciepły wonny i zmysłowy
Umrę wskutek rozkładu
Pewnych mało znanych komórek
Umrę bo nogi mi wyżre
Szczur olbrzym co wynurzy się z nory olbrzymiej
Umrę od stu ciosów noża
Niebo spadnie mi na głowę
Niebo tłucze się jak gruba szyba.
Umrę bo ostry głos
Uszy przeszyje
Umrę od ran
Zadanych mi o piątej nad ranem
Przez morderców łysych i niesprawnych.
Umrę nawet nie zauważywszy
Że umieram, umrę
Zasypany tysiącem kłębów waty
Zatopiony w smarze,
Stratowany przez obojętne zwierzęta
I przez zwierzęta pojętne.
Umrę nago lub w czerwone płótno spowity
Lub zaszyty w wór żyletek pełny
Umrę chyba wcale się nie przejąwszy
Z wypolerowanymi paznokciami u nóg
I z dłońmi pełnymi łez
Pełnymi łez
Umrę kiedy w słońcu wściekłym
Zedrą mi z oczu powieki
Kiedy ktoś mi do uszu powoli
Złośliwości naszepcze
Umrę widząc torturowane dzieci
I mężczyzn zdziwionych i bladych
Umrę stoczony żywcem
Przez robaki, umrę pod kaskadą wodospadu
Ze związanymi rękami
Umrę w płomieniach najsmutniejszego pożaru
Umrę trochę, bardzo,
Bez pasji ale z zainteresowaniem.
A kiedy Umrę wszystko się skończy
Umrę.Boris Vian, Umrę na raka krzyża, przeł. Ewa Fiszer, „Literatura na Świecie” 1985 nr 8-9, Warszawa.