Otworzyłem oczy i sięgnąłem po pudełko papierosów. Zapaliłem, ale – ojejku! – gwałtownie zakłuło mnie w głowie. Papieros śmierdział obrzydliwie, więc zdusiłem go z niesmakiem.
– Coś ze mną nie w porządku – wymamrotałem. – Skoro nie smakuje mi pierwszy poranny papieros, to najlepszy dowód, że coś nie tak.
W łazience zobaczyłem w lustrze rozkudłaną głowę, zmiętą twarz i zaczerwienione oczy. Wywaliłem język. Odbicie w lustrze także wywaliło język. Był biały.
No, to ładny gips… – pomyślałem z lękiem. – Jestem chory, bardzo chory…
Chciałem zbadać sobie pul, ale nie mogłem się go domacać.
[w:]Karel Poláček, Zaczarowana szynka, przeł. Antoni Kroh, WL, Kraków 1984.