www.wuwa.yoyo.pl

www.wuwa.yoyo.pl

Socjalistyczny kongres kultury

Nie studiuję już tak systematycznie lustra, od czasu, gdy przestałem się golić; jednakże nawet przypadkowe spojrzenia wystarczą, bym mógł nadal żywić uznanie dla własnego nosa. Idzie o ludzi i sprawy. Jeśli ktoś lub coś na początku wyda mi się nie taki lub podejrzane, to potem okazuje się zazwyczaj jeszcze gorzej. Owszem, jeśli ktoś czy coś się spodoba, to zawsze mogę się jeszcze rozczarować.

Europejski Kongres Kultury jakoś mnie nie pociągał od początku. No nie, jasne: jestem pełen uznania dla, na przykład, Vattimo, czytam z podziwem i przyjemnością Dubravkę Ugrešić, ranga wielu gości jest niekwestionowalna. Litanię mógłbym ciągnąć. Baumana też lubię czytać: tak pięknie widać, jak się stara o styl, to budujące. Aczkolwiek gdy dziś w ?Wyborczej? zobaczyłem, że odpowiada humaniście Sierakowskiemu, cokolwiek się zaniepokoiłem: to aż tak Baumanowi zależy na publicznym byciu? Ale passons, ja zresztą nie o tym.

Jakoś mnie tedy ten kongres nie pociągał. Może za duży, może za hasłowy? Może ta, jak to mówią, prezydencja Polski? Mignął mi na labiryntowej stronie kongresu temat: Czy artysta obejdzie się bez twistera? Czy coś takiego. Przecież to problem dla mniej rozgarniętych dziennikarzy.

Skusiłem się przecież na wieczór Pendereckiego i Greenwooda, tym bardziej, że chodzi o dzieła dawnego – bardzo dawnego – Pendereckiego, Radiohead też mnie intryguje. Wprawdzie akustyka Hali d. Ludowej przypomina kwadraturę koła, trudno, pójdę. Przy okazji: czy Jonny Greenwood będzie na tym koncercie obecny również jako wykonawca (a nie wyłącznie jako kompozytor)? Chyba tak, ale ze strony kongresu jasno to nie wynika.

Cóż, kiedy odyseja uzyskania biletu jawiła się jako bardziej skomplikowana niż regulamin Gdańskiej Nagrody Wolności. W każdym razie w piątek, 2 września, od 16.00 miały na Wystawowej być rozdawane wejściówki. Jaki to problem? Leżą starannie poukładane kartoniki wejściowe choćby i na sto imprez. Pani na co? Proszę bardzo, a pan? Proszę. Dla Pana? Proszę? Pani? Jeszcze jest, proszę ? i leci sprawnie. Powinno było. Tyle że z tramwaju zobaczyłem wielokrotnie zakręconą kolejkę, i sytuacja moja na kongresie europejskim stawała się z każdą chwilą przykrzejsza i bardziej niewyraźna.

Owszem, wejściówki się otrzymuje, nawet po trzy, tyle że każdą chętną osobę zapisuje się, adres mejlowy i telefon, na imprezę trzeba się będzie stawić z dowodem. Czy adresy i telefony po to, żeby wzbogaciły się potem zasoby różnych mydlarzy i kamieniczników? Pytam tylko.

Póki co jednak, stoję. Po jakimś kwadransie czy dwudziestu minutach informacja, że działają do siódmej, czyli gdzieś tak dotąd – pracownica organizacji wskazała miejsce jakieś kilkadziesiąt (górne kilkadziesiat) osób przede mną. Poszedłem wiec w miasto po drogach wygnania.

Na wspominanej już stronie kongresu przesuwa się zdjęcie ze Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju, propagandowej imprezy z 1948 roku. Pewnie ma migać autoironicznie. Niemniej takiej organizacyjnej sprawności doświadczyłem ostatnio w realnym socjalizmie.



Adam Poprawa