Rzeka puchnie. Fale jedwabiste, wodo okrutnie myśląca, trumno płynąca!

Tarzają się wiry wśród nadbrzeżnych wiklin, zwisłe gałązki gnębią. Klekocą zajadle, szarpiąc korzeniami. Coś nagle bryźnie, chluśnie swawolnie i od nowa zaczynają się wód niedobre pięści, o ściany chałupki rozdzielają miarowe szturchańce.

Bąknął żuk czarnooki, przeleciał. Żywota jakiegoś ważkę dźwięcznoskrzydłą na kołysanych trzcin puszyste kity uniósł dla radości.

Usunął się pan Pichoń, o ziemię ciałem gruchnął i w głos pożalił:

– O ważko, moja ważko, bycie, mój bycie!



[w:] R. Jaworski, Historie maniaków, Warszawa 2004.