Laboratorium. Pewnie, że legenda. Dla jednych trąci mychą, innych miażdży kiczem, jakimś – kurde – niuejdżem, ale po prostu nie mogę się czasem ogarnąć, jeżeli dwa razy dziennie nie zapuszczę sobie tego retro kawałeczka z tym oldskulowym basikiem na slapie, psze państwa. Mimo że to przecież najbardziej znienawidzony gatunek w jazzie – fusion, który toczył dżez lat 70-80 jak robak. Larobatorium.
Wyobraźcie sobie, że to sam Grotowski zawodzi w chórkach. Żartowałem. Ale mógłby. Jak bony dydy!
ładnie to sobie pląsa, dobre pewnie na dłuższe wycieczki pkp, można się wyłączyć.