Tok myślenia poety (oczywiście, bywają najwyżej toki myślenia niektórych poetów, częściej są to zapewne zwykłe bądź niezwykłe intuicje) jest procesem co najmniej podejrzanym. Czytam choćby Przybosia (?pragnął tylko takiej sławy,/ żeby uczyniła zbędną jego fizyczną obecność?) ze sporym zażenowaniem (wynikającym głównie z faktu, że Przyboś tak mocno ufał w prawomocność swojego toku myślenia o sposobach przekładania świata ? głównie swojego świata ? na wiersz, Swój Wielki Wiersz). To otwieranie nam oczu ?szeroko na szerokość? irytuje nie tylko swoim zadętym sposobem realizacji tego otwierania, ale przede wszystkim zadziwiającą pewnością, że sposób ten jest jednym z nielicznych właściwych, świeżo odkryty (bardziej odkryty niż wynaleziony). ?Każdy kwiat jest nagrobny? ? czytam ? ?I bezmiar się ustala?, choć się na szczęście nie ustala, buntuje się przeciw takiemu ustalaniu, bo takie rzeczy chciałoby się przeczytać napisane zupełnie inaczej. I właśnie ta chęć, poczynając co najmniej od baroku ? jest (nadal cytuję Przybosia: ?z zapadni do wyrzutni?) motorem poczynań najważniejszych w mojej ocenie poetów. Poeci bowiem z zadziwiającym uporem i z podejrzanych przyczyn układają wciąż na nowo te same domki z kart. I ? żeby już powoli kończyć niecne pastwienie się nad Przybosiem ? dodam, że na szczęście wciąż się zwykle mylą i nie widać końca tej zadziwiającej i podejrzanej roboty. To jest pocieszające. Przyboś na przykład lubił dać świetny obraz, choćby dwa słońca (rosłe!) ? jedno prawdziwe, a drugie odbite w błyszczącym ostrzu pługu z dyszlem. Kto chodził za jednoskibowym pługiem zaprzęgniętym nawet w parę koni, doskonale pamięta, że w tym akurat zaprzęgu nie używa się dyszla. Tak że ?idąc ogromnie ku horyzontom? jest tu wtrąceniem dość zabawnym, bo cóż warta taka wydumana, niefizyczna ogromna wędrówka? I kiedy w innym wierszu tego poety czytamy ?Żyjąc ? wdychałem aż do krwi krajobraz za krajobrazem, / gdziekolwiek spojrzę, pulsuje we mnie ich widok, / tak że gotów jestem przyjąć od ziemi swój grób z zaufaniem?, możemy sobie nadal żyć po dawnemu, spokojnie zapominając krajobrazy, które kiedyś tak nas zachwyciły bądź zmartwiły, bądź były nam obojętne, bo nic przecież nie zostało ustalone. Nic, włącznie z trzema smutkami nazwanymi wprost w prościutkim wierszu Jana Skacela: nie wiem gdzie umrę, nie wiem kiedy, co będzie potem.
Siła poezji, która bez dyskusji wciąż wzrasta, choć coraz mniej osób z niej korzysta i ma tego rozwoju świadomość, kręci się w granicach, które tu tak skrótowo zasugerowałem. Tok myślenia poety (częściej po prostu jego intuicje) to tylko przetasowanie używanej talii. Wciąż bardziej liczy się efekt niż drogi dojścia do wiersza. Efekt to wywołanie w umyśle wytrawnego odbiorcy (gdzieś obok jego świadomości) wrażenia nierealnej przestrzeni i energii rekompensującej tę część przestrzeni i energii realnej, której istnienie odczuwamy, ale nijak nie możemy jej w zadowalającym stopniu zwerbalizować. Przy czym umysły wytrawnych odbiorców i niewerbalizowalne wolne pola wciąż ulegają modyfikacjom, spuchnieniom. Pomyłki poetów, również pomyłki ich toków myślenia, są zatem motorem samodoskonalenia się owych umysłów i pól, w pewnym stopniu motorkiem samodoskonalenia się i reszty cywilizacji. Stos przewróconych domków z kart jest budujący. A rozwój ich architektury ma przed sobą kolosalną (choć marginalną w skali ludzkiej rasy) przyszłość.
Oczekiwanie jakiego toku myślenia wzrasta? Wierszu, daj odzipnąć. Szukaj w nas tej rekompensującej nierealnej energii i przestrzeni prostszymi środkami, bo nie jest prawdą, że wszystko co jasne i ciemne, zostało już wystarczająco genialnie i niepodważalnie zaciemnione i wyjaśnione.
Jacek Bierut
„Wierszu, daj odzipnąć. Szukaj w nas tej rekompensującej nierealnej energii i przestrzeni prostszymi środkami…”
Pełna zgoda,
pozdrawiam