Kiedyś, gdy szedłem z matką ulicą – to było jeszcze przed wojną, miałem może jedenaście lat – pewien człowiek nagle przyciągnął moją uwagę. Miał wyraziste, śródziemnomorskie oczy, kędzierzawe włosy.

„Patrz, jaki piękny mężczyzna! Jak przystojnie wygląda” – powiedziałem z zachwytem do matki. „Piękny? Nie, nie jest piękny! Przecież ma taką żydowską twarz”. Bardzo mnie to uderzyło. Bo on był niezwykle podobny do mojego ojca.


[w:] Joanna Wiszniewicz, A jednak czasem miewam sny…, Wydawnictwo Czarne Wołowiec 2009.