http://th0i3.tumblr.com/

http://th0i3.tumblr.com/

Liao: Jak długo potrafi pan zawodzić? Jaki jest pana rekord?


Li: Dwa dni i dwie noce. Zazwyczaj kiedy suona wygrywa początek melodii otwierającej uroczystość, my, członkowie zespołu, rzucamy to, co akurat robimy i wkładamy białe płócienne stroje. Potem równocześnie kłaniamy się trzy razy portretowi zmarłego i dziewięć razy dotykamy czołem ziemi. Potem zaczynamy dwie rundy płaczów, szlochów i zawodzenia. Z pozoru może to się wydawać chaotyczne, ale gdyby ktoś poobserwował nas z zewnątrz przez jakąś godzinę, zauważyłby, że ten chaos jest dobrze zaplanowany. Na przykład, kiedy ja szlocham, ktoś inny zawodzi. To tak, jakby pan zrobił sobie przerwę w pracy, a ja bym wtedy przejął robotę. Głos to nasz majątek i wiemy, jak go chronić. Nie zaszkodzi mu nawet głośne, przeszywające zawodzenie, co rozdziera serce.

Ludzkie uczucia szczęścia czy gniewu mogą być zakaźne jak choroby i szybko się rozprzestrzeniać. Oczywiście, rozumiemy, że członkowie rodziny zmarłego są aktorami pierwszoplanowymi. Ale kiedy przygniata ich żal, ich ciała często słabną. Bywa tak, że wszyscy aktorzy pierwszoplanowi dość prędko schodzą ze sceny. Wtedy wchodzimy my, obsada drugoplanowa, wypoczęta i przygotowana do przejęcia roli. Szczerze mówiąc, tylko płatni żałobnicy potrafią wytrzymać do końca uroczystości.




[w:] Yiwu Liao, Prowadzący umarłych, Czarne, Wołowiec 2011.