fot. Jacek Lagowski / Forum

To jedyna postać spośród całej szóstki sylwetek przedstawionych w niniejszym projekcie, która nigdy nie wydała tomu poezji. Wojciech Bąkowski (ur. w 1979 r. w Poznaniu) swoją działalność literacką sytuuje raczej jako składową szerszego, interdyscyplinarnego projektu twórczego, jaki samodzielnie realizuje. W jego pracy dominują przede wszystkim sztuki wizualne, takie jak wideo-art, film animowany czy rysunek (przez pewien czas miał nawet stałą rubrykę w „Gazecie Wyborczej”). Swoje teksty wykonuje z autorską muzyką, lecz sferę tę traktuje także autonomicznie, w oderwaniu od tekstów, tworząc na przykład dźwiękowe performanse.

Wszystkie te dziedziny bardzo jasno spaja image Bąkowskiego. Publicznie przedstawia się zawsze jako bezpośredni, pozbawiony towarzyskiego wyczucia i wrażliwości na polityczną poprawność chłopak z poznańskiego blokowiska, nieomal pener, co w poznańskiej gwarze oznacza kloszarda. Kontynuację tych transgresyjnych tendencji stanowi sama nazwa interdyscyplinarnego artystycznego kolektywu, którego jest członkiem, czyli powstałego w 2007 roku Penerstwa. Członkowie grupy odnoszenie się do chuligańskiej estetyki (tzw. syfiarstwa obyczajowego) traktują w sposób wręcz programowy, stawiając na wulgarność, prostotę przekazu i wyrażając obrzydzenie wobec intelektualizmu, kultury wysokiej i prac konceptualnych.

Aktywne akcentowanie przynależności do społecznego marginesu jest widoczne nie tylko w utrzymanych w estetyce brzydoty i podwórkowego okrucieństwa filmach Bąkowskiego, lecz również w jego dziełach słowno-muzycznych. Same skłonności do wykorzystywania magnetofonów jako instrumentów budzą skojarzenia z koncepcjami Williama S. Burroughsa, dającymi podwaliny pod zjawisko culture jammingu (tworzenie komunikacyjnej wyrwy, swoistego błędu, sabotującego ekosystem języka) oraz twórczością The Fall – postpunkowej grupy z Manchesteru, dowodzonej przez Marka E. Smitha w latach 1976-2018. Smith także był poetą kultywującym etos nizin, utożsamiał się z postacią „robola-alkoholika z południa” i także nie pozostawił po sobie żadnego tomu. We wczesnych latach istnienia The Fall fascynował się eksperymentami z użyciem taśm i dyktafonów, włączał je do swoich scenicznych performansów.

Zamiłowanie do tych urządzeń uzewnętrznił Bąkowski choćby w jednej ze swoich wczesnych dźwiękowych instalacji Całe wszystko (2009). Był to interaktywny instrument, zbudowany z wielu starych magnetofonów, które publiczność mogła w dowolnej kolejności uruchamiać.

Słowno-muzyczna twórczość Bąkowskiego uaktywniła się w 2004 roku za sprawą projektu Kot (pierwotnie Grupa Kot), założonego wraz z Konradem Smoleńskim, basistą industrialnego duetu BNNT, oraz perkusistą Leszkiem Knaflewskim. Już wtedy zaznaczyły się najważniejsze cechy jego muzycznego stylu, czyli surowe, prymitywne rytmy, asceza aranżacji, quasi-rapowany tekst pełen slangowych naleciałości i stylizacja elektronicznych podkładów na amatorską muzykę nowofalową dawnego Bloku Wschodniego. Kot pozostawił po sobie niskonakładowe płyty Kot (2006) oraz Rzeczy do naprawienia (2010). W drugiej personalnej inkarnacji zespołu Bąkowski nawiązał współpracę z artystą dźwiękowym Dawidem Szczęsnym, z którym wkrótce powołał do życia efemeryczny, choć całkiem szeroko doceniony duet Niwea. Efektami tej współpracy są albumy 01 (2010), 02 (2011) i winylowy singiel Wszystko/Tło (2012).

Bogata jest także jego twórczość solowa, obejmująca szereg albumów zaaranżowanych na eksperymentalne, minimalistyczne słuchowiska. W pojedynkę debiutował w 2010 roku krążkiem Zsyp, następnie ukazywały się kolejno Kształt (2013), Telegaz (2015), Jazz Duo (2019) i Voyager (2021). Gościnnie pojawiał się na płytach Etama Etamskiego i BNNT jako raper WuEsBe.

Jego ostatnim dotychczas przedsięwzięciem jest zespół Gerda, tworzony z perkusistą i samplerzystą Janem Piaseckim. W lutym 2024 roku ukazał się ich pierwszy album Diabeł.

Mateusz Sroczyński

Z Wojciechem Bąkowskim rozmawia Karol Pęcherz

KAROL PĘCHERZ: Jesteś bardzo autonomicznym artystą, działasz samodzielnie, tworząc osobliwe przestrzenie tekstowe, muzyczne i wizualne. Jesteś w stanie określić np. procentowo, ile jest w tobie poety, artysty wizualnego, muzyka? Czy któraś z tych przestrzeni jest dominująca? Która dziedzina pojawiła się jako pierwsza?

WOJCIECH BĄKOWSKI: Myślę, że wizualność przeważa i taką też mam odpowiedź świata, bo kariera poszła najgłębiej w tę stronę. W młodości najwięcej było muzyki. Pisałem też teksty kawałków, najpierw punkowych, a potem hip-hopowych. Sztuką zająłem się dopiero w ostatniej klasie liceum, gdy miałem dwadzieścia lat.

Byłem taki stary, bo wyrzucili mnie z ogólniaka po roku, a potem przez pięć lat chodziłem do plastyka.

Było to w Poznaniu.

W jednym z wywiadów powiedziałeś o swoich wierszach, że nie do końca obroniłyby się w książce. Co myślisz o takiej koncepcji wiersza, że jego natura jest bliżej sztuk wizualnych i muzyki? Tekst poetycki może funkcjonować na murze jako graffiti, w piosence, w performansie, korespondować ze zdjęciem.

Może trochę kokietowałem. Dałoby się wydać książkę z moimi tekstami. Nigdy jednak nie zabiegałem o to dostatecznie, bo zawsze działo się coś, co mnie odciągało i dawało spełnienie.

Podajesz tekst niezmiennie w podobnym stylu, wypracowałeś swoją charakterystyczną dykcję. Pracowałeś nad tym, czy to wynikło spontanicznie?

Spontanicznie pojawiła się maniera. Potem pracowałem nad usunięciem jej. Na płycie Gerdy już chyba prawie tego nie ma. Jeśli idzie o niezmienność, to pozostała rytmizacja i monotonny tembr.

Czy to, jak operujesz głosem, ma wpływ na proces pisania tekstów? Długość frazy, refrenizację tekstu, jego muzyczność? Krótko mówiąc, czy pisząc tekst, podajesz go sobie na głos, choćby w wyobraźni?

Tak, mówię w głowie. Słyszę wtedy, czy to się nadaje na piosenkę czy raczej do czytania na spotkaniu autorskim, bo mimo że nie wydałem żadnej książki, miewam spotkania autorskie w galeriach. Ostatnio w galerii Stereo i w Muzeum Literatury.

I co o tym decyduje? Kiedy słyszysz, że wiersz rokuje na tekst piosenki, co próbujesz w nim zmieniać? Może czasem czujesz, że część pasuje do piosenki, a część jednak bardziej do czytania, pewnie miałeś takie przypadki.

Tak, zaczynam wtedy upraszczać pod refreny. Często puszczam sobie jakiś kawałek, niekoniecznie swój, w tle i redaguję melorecytując w głowie.

Jakie to kawałki, zdradzisz?

Ostatnio np. do My town Faithless albo Numb Young God. Ale to ma małe znaczenie.

Zdarza mi się pisać do piosenek taksówkowych albo do tego, co leci akurat w kawiarni. Bardzo lubię popowe hity.

Twoje działania artystyczne zakładają minimalizm technologiczny: w przestrzeni muzycznej używasz dość prostych rozwiązań, które masz w zasięgu, a w przestrzeni wizualnej twoją bazą jest rysunek. Jak jest z tekstem? I może przy okazji dopytam, czy nie uważasz, że w dobie dostępności nowych technologii, ten zalew możliwości powoduje taki rodzaj uwiądu: gotowe presety, sample, brzmienia? Wiele składowych jest podane na tacy, dochodzi jeszcze sztuczna inteligencja, która będzie wspierać procesy twórcze. Ale może kreatywność i osobliwość kryje się dzisiaj, i kryła w poprzednich dekadach, w redukcjach?

Pewnie w dużej mierze tak, redukcja w jakimś aspekcie zwykle pomaga. Sądzę, że te nowe technologie wprowadzą tylko chwilowy zamęt. Myślę, że w sztuce i muzyce nie chodzi o sztukę i muzykę, tylko o człowieka. Bez niego nie ma zabawy. To, że AI umie zrobić kawałek Beatlesów, nie ma większego znaczenia. To tylko gadżet.

Lenon dostał kulkę od fana, bo ludzie szaleją na punkcie artystów. Do AI nikt nie będzie strzelał i nikt jej muzyką nie będzie się tak wzruszał. Takie mam przemyślenia na temat. Oczywiście zakładam możliwość pomyłki. Jeśli idzie o bazę dla tekstu, to nie do końca rozumiem. Czy możesz doprecyzować pytanie? Bo do tekstu potrzebuję tylko kartki i długopisu. O to chodzi?

Jest kartka, jest długopis i nieskończoność możliwości zapisu. Kiedy czytam lub słucham twoich tekstów, to nie widzę tam barokowych rozwiązań. Może pytanie powinno brzmieć: czy dużo skreślasz, redukujesz frazę do wystarczającego minimum?

Tak, często skreślam, upraszczam, ale czasem słyszę w głowie całą gotową frazę do zapisania i w niej już potem nie grzebię. Bywa, że działam przeciwnie, np. nagle potrzebuję wybuchu złożoności, ścisłego określenia sprawy. Wtedy pośród prostych wersów umieszczam nagle długie zdanie złożone. To wszystko zależy od dramaturgii i rytmu w tekście.

Czyli szukasz balansu między treścią, znaczeniem, sensem a zachowaniem rytmu frazy?

Tak. Raczej nie napiszę nigdy tekstu, który zupełnie porzuca sprawy brzmieniowe na rzecz precyzyjnego przekazania sensu. Ale szanuję takie podejście.

Wrócę jeszcze do twojej wypowiedzi na temat technologii i sztuki jako opowieści o człowieku. To bardzo cenne, co powiedziałeś z punktu widzenia… powiedzmy, z punktu widzenia humanistycznego. Ale technologię też stworzył człowiek, więc może w niej też chodzi przede wszystkim o człowieka? Chociaż trzeba mieć na względzie fakt, że technologie rozwijają się bardzo często na potrzeby militarne, a więc są wykorzystywane do utrzymania przewagi nad innymi ludźmi. Więc sprawa człowieka się tu komplikuje. A komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy zauważymy, że kultura też ma funkcje utrzymywania władzy, mówimy: kultura Zachodu, kultura Wschodu. W kinach oglądamy filmy amerykańskie, a nie czeskie czy litewskie, pomijając jakieś sporadyczne, dedykowane przeglądy filmowe. A produkcja filmowa również na wielu poziomach korzysta ze współczesnej technologii, istnieją wręcz gatunki filmowe, których rozwój polega wprost na rozwoju technologii, jak kino akcji, sci-fi. Czy w takim kontekście nadal uważasz, że sztuka niesie w sobie jakieś fundamentalne założenie zainteresowania człowiekiem? Że jest coś nadrzędnego w działaniu artystycznym względem technologii?

Sądzę, że tak. Widzę to np. po wydziałach szkół artystycznych. Powstaje np. wydział multimedialny, za granty kupuje się mnóstwo sprzętu, zatrudnia się otrzaskanych w tym ludzi itd., a tu nagle hop i sztuka jest gdzie indziej. Bo sztuka się nudzi sobą i ciągle odwraca głowę, często przekornie i nawet złośliwie. Być może AI też umie się nudzić i kaprysić, nie wiem. Trzeba by zapytać jakiegoś speca. Podejrzewam, że ten kaprys z nudów w przypadku AI będzie jednak inny niż ludzki. Ale tu już gdybam. Ja tego po prostu nie wiem. Sporo więc wiary w tym moim gadaniu o człowieku. Bo ja patrzę po sobie. Jak się fascynowałem jakąś sztuką, muzyką, literaturą etc, to zawsze w tle tej mojej fascynacji była postać artysty. Charyzma to wszystko podpierała. Nawet bywało, że miałem gdzieś utwory, a człowiek mnie wciągał. Tak mam z Beksińskim.

Beksiński jest dla ciebie inspiracją? Często w wypowiedziach odwołujesz się do Białoszewskiego i do umiejscowienia tekstu w środowisku osiedlowego blokowiska, z którym się utożsamiasz. Pewnie też chodzi o wieloaspektowość tych wierszy, działa tam opis, dźwięk, atmosfera i to wszystko zakodowane jest w języku wiersza. W dość ciasnej paczce. To są nadal żywe inspiracje? Są stałymi punktami odniesienia? Kto jest dla ciebie ważny aktualnie?

Beksiński inspirował mnie swoją swobodą mentalną i życiową. Lubię ludzi wolnych, tzn. takich, którzy robią i myślą, co chcą, jednocześnie nie krzywdząc innych. Jego twórczość zupełnie mnie nie interesuje. Z Białoszewskim rzecz ma się inaczej. On mi imponuje pod każdym względem.

Mam od lat dosyć stały zbiór tych fascynacji: Reinhard Mucha, Bruce Naumann, Koło Klipsa.

Wrócę jeszcze do AI. Obserwujemy dzisiaj, to znaczy powiedzmy od kilku lat, duży postęp w rozwoju sztucznych inteligencji. Niektórzy mówią już, że ten przydomek „sztuczna” należy usunąć, ponieważ chodzi po prostu o inteligencję, a nie jej pochodzenie (biologiczne, krzemowe). Sama inteligencja ma też nowe definicje, bardzo podoba mi się ta: inteligencja to zdolność do postrzegania analogii. Naśladując mechanizm sieci neuronalnych, tworzymy coś, co ma naśladować nasze myślenie, myślenie w języku, w obrazie, w muzyce. Myślisz, że to ma wpływ na postrzeganie nas samych? Że w pewnym momencie zaczniemy postrzegać siebie jako takie big data? W jednym z wywiadów odniosłeś się do głębi metafory. Mówiłeś (mniej więcej), że głęboka metafora to taka, która daje maksymalnie dużo skojarzeń, a za wytworzenie takiej metafory może odpowiadać myślenie w tle, na poziomie intuicji. Albo że jesteś przesiąknięty blokowiskiem na poziomie wizualnym, dźwiękowym, językowym i formatujesz to na podobieństwo Białoszewskiego (coś jak drogowskaz), a podczas tworzenia wyskakują ci elementy z twojego big data, i tak powstają rysunki, muzyka, tekst. Po pewnym czasie wytwarzasz swoją poetykę, styl, coś osobliwego. Jeżeli zobaczę dziesięć twoich prac, rozpoznam potem jedenastą, dwunastą itd., ponieważ jestem inteligentny i rozpoznaję analogie… Odniesiesz się do takiej wizji?

Ja chyba zawsze tak o swoim mózgu myślałem. Nie sądzę, aby było coś poza tym. Pewnie wrażenie czegoś odrębnego, tj. świadomości, bierze się z ogromnej rozdzielczości procesu i wielości pięter postrzegania. Chyba dużo tego leci na nieświadomce i stąd poczucie duszy. Ale za mało o tym wiem, żeby tu filozofować. Mówię tylko o swojej intuicji w tym względzie. A intuicja to też nic innego, jak dostrzeganie związków, zależności, ale na podstawie ledwych okruchów. Im mniejszy okruch, po którym domyślamy się całości, od której odpadł, tym lepsza intuicja. Tak myślę.

Jesteś twórcą rozpoznawalnym w sztukach wizualnych, w muzyce eksperymentalnej, a mniej w środowisku literackim. Najpewniej przez brak publikacji książkowych, najpewniej przez to, że poruszasz się w środowiskach artystycznych. Twoje prace są precyzyjne we wszystkich przestrzeniach, dbasz o poziom wizualny, dźwiękowy i tekstowy. Bardzo często widzę w pracach osób po ASP, że część wizualna jest okej, ale na rysunku jest jakiś napis, jakieś zdanie, wypowiedź, która z literackiego punktu widzenia mocno odstaje, w sensie że to banalne, źle sformułowane, mało wyszukane itd. Twoje teksty potrafią być odkrywcze, świeże. Nie tylko nie odstają od wizualnej i muzycznej strony, ale wnoszą coś więcej.

Nie myślałeś, żeby przesunąć swoje działania bardziej w stronę środowisk literackich?

Za mało pieniędzy w tym literackim świecie, i chwały też za mało. Dla próżnego człowieka to są ważne sprawy. Ale poważny powód jest głębiej. To rozbijanie na formy pewnie mam w genach i nie umiem tego ciaśniej ustawić.

Po latach pracy artystycznej na interdyscyplinarnych polach, jakie miałbyś przesłanie dla młodszych artystów, którzy podobnie jak ty, nie potrafią zmieścić się w jednym z tych pól?

No, żeby raczej próbowali się zmieścić, albo szukali najlepszej synkretycznej formy dla siebie.

LINKI:

https://www.youtube.com/@pomrokdusk9851