[Koszyk i cała reszta]

Koszyk nie jest kotem. Koszyk jest potworem. Niby jest podobny do kota, ma długie wąsy, skośne oczy, sterczące uszy, cztery łapy, elektryczną sierść, ostre pazury i długi ogon, którym wymachuje na wszystkie strony, gdy jest zły. Poza tym pozwala się brać na ręce, nosić i głaskać. Ociera się o nogi i mruczy. Jednak to tylko pozory. Na tym wszelkie podobieństwa się kończą. Koszyk jest kotem tylko, gdy się patrzy na niego z boku. Jak się spojrzy z dołu, to widać wyraźnie, że jest potworem. Z mordy wystają mu ogromne zęby, których boi się Kika i dlatego całe dnie spędza ukryta pod niebieskim kocem w małym pokoju. Koszyk toczy pianę z pyska, która spadając na podłogę, wyżera ogromne dziury w dywanie, przeżera się przez posadzkę. W niektórych miejscach widać już cegły stropu. Wczoraj wpadła Magda zapytać się, czy nie wiem, skąd ma czarne plamy na suficie. Udałem zaskoczonego. Czasem jak machnie ogonem ze złości, to przewraca krzesła, nogi stołu już połamał. Poza tym jest ogromny i ciężki, gdy biegnie przez mieszkanie, goniąc Dżejmsa (bawiąc się nim w gonionego?), wtedy trzęsie się cała kamienica, chodnik i jezdnia przed klatką mają muldy, jak po trzęsieniu ziemi. Na szczęcie nie trzeba się go bać. On zresztą nie lubi, jak się go ludzie i zwierzęta boją. Próbuje wtedy dominować. Bać się nie ma czego, gdyż Koszyk jest wegetarianinem. Nie tknie mięsa. Je jedynie jogurty, żółty ser, ser pleśniowy, twaróg, gotowane warzywa, ryż, makaron, soczewica mu nie smakowała.

Maciej Gierszewski

[Koszyk i cała reszta]

Koszyk nie jest kotem. Koszyk jest potworem. Niby jest podobny do kota, ma długie wąsy, skośne oczy, sterczące uszy, cztery łapy, elektryczną sierść, ostre pazury i długi ogon, którym wymachuje na wszystkie strony, gdy jest zły. Poza tym pozwala się brać na ręce, nosić i głaskać. Ociera się o nogi i mruczy. Jednak to tylko pozory. Na tym wszelkie podobieństwa się kończą. Koszyk jest kotem tylko, gdy się patrzy na niego z boku. Jak się spojrzy z dołu, to widać wyraźnie, że jest potworem. Z mordy wystają mu ogromne zęby, których boi się Kika i dlatego całe dnie spędza ukryta pod niebieskim kocem w małym pokoju. Koszyk toczy pianę z pyska, która spadając na podłogę, wyżera ogromne dziury w dywanie, przeżera się przez posadzkę. W niektórych miejscach widać już cegły stropu. Wczoraj wpadła Magda zapytać się, czy nie wiem, skąd ma czarne plamy na suficie. Udałem zaskoczonego. Czasem jak machnie ogonem ze złości, to przewraca krzesła, nogi stołu już połamał. Poza tym jest ogromny i ciężki, gdy biegnie przez mieszkanie, goniąc Dżejmsa (bawiąc się nim w gonionego?), wtedy trzęsie się cała kamienica, chodnik i jezdnia przed klatką mają muldy, jak po trzęsieniu ziemi. Na szczęcie nie trzeba się go bać. On zresztą nie lubi, jak się go ludzie i zwierzęta boją. Próbuje wtedy dominować. Bać się nie ma czego, gdyż Koszyk jest wegetarianinem. Nie tknie mięsa. Je jedynie jogurty, żółty ser, ser pleśniowy, twaróg, gotowane warzywa, ryż, makaron, soczewica mu nie smakowała.