ffffound.com

ffffound.com

Od Andrzeja do Andrzejka

Wchodząc do domu, słodkim, przymilnym głosem mówi: Cześć, Andrzejku!. A Czarny Pan ociera się o jej nogi. Plącze się, utrudnia przejście do małego pokoju, bo tam chce iść, aby się przebrać z firmowego munduru w domowy zestaw. Przywykłem do tego, że wchodząc do domu ona mówi do mnie, wita się: Cześć, Giera!. Jestem zniesmaczony i zaskoczony, oniemiały, głos mi obumarł, zamarłem. Chciałem ostro zareagować, na takie krzywdzące traktowanie mojej osoby, krzyknąć, stłuc kubek, przewrócić krzesło, czymś w nią rzucić. Zrobić coś widocznego, głośnego, cokolwiek, by tylko zwrócić jej uwagę na siebie. Upomnieć się o szczyptę czułości, jedwabną nitkę akceptacji. Niech mnie także zauważy. Dlatego odkładam książkę, wstaję i idę do kuchni, ale nim tam dojdę, już jej nie ma, wyszła do łazienki. Gdy wraca, bierze Czarną Sierść na ręce i przytula do lewego policzka. Aleś ty miły w dotyku i taki miękki, Andrzejku. Mój piękny Andrzejku, szepcze. No, to już jest autentyczna przesada, abym musiał rywalizować z Czarną Sierścią o jej uwagę! Chyba będę musiał się śmiertelnie obrazić i to aż na całe cztery lata. Pozostałe Sierści także mają jej za złe niezdrowe zainteresowanie okazywane Dżejmsowi, nie przyszły się nawet przywitać, siedzą ukryte w swoich kątach. Miałem już tego dość, złapałem ją za rękę i splunąłem pod nogi. A ona na to, To wszystko przez ciebie, ty go uczłowieczyłeś, gdy wczoraj powiedziałeś do niego Andrzej. Odpowiadam, Ale przecież tylko się przejęzyczyłem, przecież chciałem krzyknąć tak jak zawsze: Dżejms spierdalaj ze stołu, a mi nie wyszło. Nie wyszło mi, teraz cierpię, bo jestem zazdrosny.




Maciej Gierszewski