Pokazano w telewizji smutnego Bono, który ocierał płynącą po policzku łzę. Po słowach zdenerwowanego pana przerwano konferencję międzynarodowych ekspertów. Artysta nie mógł zaśpiewać swojej piosenki prosto z serca. Nie pokazał wszystkim swojego smutku.

Z blue raya nici.

Przybity wsiadł do prywatnego odrzutowca i odleciał do Irlandii, do swojej posiadłości. Z twarzą wtuloną w jedwabną poduszkę Bono płakał przez trzy kolejne dni i noce. Poduszka sprzedana została później na aukcji za milion dolarów.

Nikt nie znał zdenerwowanego pana z konferencji. W pomieszczeniu była wprawdzie z setka aparatów i kamer, ale na nagraniach zawsze ktoś go zasłaniał, czy to ramieniem, czy to notesem, a na zdjęciach wyglądał niewyraźnie. Media ruszyły w Polskę. Pytały, węszyły, przetrząsały. Pana nie znalazły.

Oskarżył i zniknął.

Tak po prostu.

Porzucił słowa.

Media hurmem ruszyły do IPN-u. Na regale, w kartoniku znalazły pożółkłą teczkę. W teczce znalazły podpisaną przez tatę tłumacza lojalkę. Tata tłumacza donosił aktywnie. Posadził parę osób.

Tata tłumacza już nie żył. Zmarł w zeszłym roku.

? Wiedziałeś co robił twój ojciec i nic z tym nie zrobiłeś. Dlaczego? ? pytał go dziennikarz i wpychał mikrofon w szparę pomiędzy framugą a drzwiami. Tłumacz nie odpowiadał. Raził go reflektor przy kamerze.

? Nic nie zrobiłeś, bo mu sprzyjałeś? ? dopytywał dziennikarz. Tłumacz dalej nic nie mówił. Zamknął drzwi.

? Nic nie zrobił, bo mu sprzyjał? ? na zakończenie newsa dziennikarz powtórzył pytanie. Znak zapytania na końcu przeszkadzał mediom. Gmerano więc przy nim. Dziobano go i trącano. Pytajnik kruszył się powoli. Kruszył się aż się skruszył. Dwa dni później padło wreszcie:

? Nic nie zrobił, bo mu sprzyjał!

Naród poszedł odwiedzić tłumacza w jego domu.

Zapukano kamieniami o dach.

Nikogo nie było w środku.

Zapukano kamieniami w okna.

Pomyślano, że może dom jest pusty.

Naród poszedł na cmentarz odwiedzić tatę tłumacza.

Ja te wszystkie wypadki widziałem na ekranie swojego laptopa. Leżałem w łóżku albo podchodziłem do okna. Machałem do zebranych. Zebrani bardzo cieszyli się z tego powodu.

Następnego dnia pierwsze podejrzenia padły na pracę komisji międzynarodowych ekspertów. Tłumacz okazał się synem zdrajcy Ojczyzny, czyli sam był zdrajcą Ojczyzny. Wszystko co robił do tej pory stało się zdradzieckie. Eksperci mówili i mówili. Czy tłumacz tłumaczył ich słowa dobrze czy może zdradziecko?

Pytano o tę kwestię osoby zaangażowane w Operację Prawda:

? Ja nie słuchałem go zbyt uważnie. Nie słucham zdrajców ? przyznawali jedni.

? Ja nie musiałem go słuchać. Ja znam angielski  ? przekonywali drudzy.

? I are Polonese ? demonstrowali swoje lingwistyczne zdolności trzeci.

Ja nie znałem angielskiego. Wszystko, co wiedziałem o pracach międzynarodowej komisji, powiedział mi tłumacz. Naród w większości miał podobny problem. Myślał sobie tak:

? Zdrajca nie gra z nami w jednej drużynie i zawsze mógł majstrować przy słowach ekspertów. Mógł dodać albo odjąć to i owo i działać na naszą szkodę.

Ta myśl bardzo denerwowała naród, który wyszedł zły na ulice. Spalono kukły straconego prezydenta i premiera. Podpalono też słomianego tłumacza i jego ojca.

Razu pewnego stałem przy oknie i jadłem kanapkę z dżemem. Kanapka wypadła mi z ręki i poleciała między ludzi. Następnego dnia zobaczyłem swoją kanapkę w telewizji. Pielgrzymowała od parafii do parafii. Nieśli ją właśnie ulicami Głogowa. Ludzie klękali na jej widok i czynili znak krzyża.

Targającym naród niepokojom starano się przeciwdziałać. Powołano komisję ds. komisji międzynarodowych ekspertów. Najprzedniejsi polscy filologowie języka angielskiego zabrali się za stenogramy rozmów i wystąpień zespołu międzynarodowego. Słuchano uważnie słów cudzoziemców, słuchano co mówił tłumacz. Porównywano je i szukano błędów.

?Czy tutaj padło słowo ?tree? ergo drzewo, czy może ?three?, ergo trzy? ? zapytywał przedni polski filolog innego przedniego filologa. Wszyscy palili papierosy i pili kawę. Siorbali, kiedy pili kawę.

Prace komisji krajowych filologów trwały już trzeci tydzień. Zestresowany naród niecierpliwił się bardzo szybko. Zorganizowano więc konferencję prasową. Przygotowano śliczną prezentację w PowerPoincie. Bono nie chciał już przylecieć. Był zajęty w Afryce. Ocierał pot gorączkującym dzieciom.

? Czy wyniki analizy stenogramów poznamy w tym tygodniu? ? zapytały media. Grono przednich filologów zaburczało przy stole. Zasiorbało kawą. Powiedzieli, że ich praca jest bardzo skomplikowana, bardzo drobiazgowa i wymaga czasu.

? Czy wyniki analizy stenogramów poznamy w przyszłym tygodniu? ? zapytały media. Grono zaburczało, zasiorbało i powiedziało, że to za wcześnie. Media stwierdziły więc, że komisja jest nieefektywna. Poszukano przyczyn tej nieefektywności. Pogrzebano w życiorysach przednich filologów. Najprzedniejsze grono okazało się podejrzane. Jeden filolog miał problemy z alkoholem, inny dostał kiedyś mandat. Stenogramami musiał więc zając się ktoś inny.

Międzynarodowi eksperci wylądowali na Okęciu dwa tygodnie później.

? Cieszymy się, że tu jesteśmy ? mówił za nich tłumacz.

? Przywieźliśmy międzynarodowy sprzęt ? chwalił się za nich tłumacz.

? Nic nie wymknie się naszej międzynarodowej analizie ? zapewniał za nich tłumacz.

Tłumacz od razu zdyskredytował nową partię ekspertów.

89 % respondentów sondażu przyznało, że tłumacze to najgorsze zło.

97% badanych osób nie pozwoliłoby swojej córce poślubić tłumacza.

Domy tłumaczy obrzucano kamieniami.

Wybijano im szyby w oknach.

Rysowano karoserię aut.

Kogoś tam pobito.

Kogoś tam zabito.



Marcin Pluskota

Sprawdź poprzednie odcinki cyklu: pierwszy, drugi, trzeci, czwartypiąty.