thisisnthappiness.com

thisisnthappiness.com

Chodzenie do kościoła

(…)
Ciekawe, kto będzie
Tym ostatnim, naprawdę ostatnim, co przyjdzie
Do tego miejsca po to, po co kiedyś przecież
Je wzniesiono; ekipa, co sztuka i kreśli
I wie, co to kantorium? Chętny na antyczek
Ruinoholik? Maniak jasełek, liczący
Na niucha stuł, kadzidła, organów? Czy wreszcie
Przedstawiciel mojego gatunku, znudzony,

Niedoinformowany, wiedzący, że osad
Ducha się rozmył, jednak brnący przez podmiejskie
Chaszcze do tej krzyżowej parceli; bo ona
Tak długo utrzymała, nie roniąc, niezmienna,
Wszystko, co teraz widać z osobna – wesela,
Chrzty, śmierć i myśli o nich – dla których wzniesiono
Tę szczególną skorupę. Bo choć nie wiem, ile
Jest warta ta stodoła, zagracona, stęchła,
To dobrze mi stać tutaj, w tej ciszy i milczeć;

Dom to poważny, stoi na ziemi poważnej.
To w nim schodzą się wszystkie człowiecze potrzeby,
Tam każda, już poznana, przyobleka szatę
Celu. I to wystarczy, by nie stał się zbędny.
Bo zawsze będzie przecież ktoś, kogo zaskoczy
Nagle głód poważniejszy, głód, który go zacznie
Przyciągać do tej ziemi, na której, jak kiedyś
Słyszał, bujnie wyrasta mądrość – z takiej choćby
Przyczyny, że dokoła tylu zmarłych leży.

[w:] Philip Larkin, Zebrane, przełożył Jacek Dehnel, Biuro Literackie Wrocław 2008.