?Blokują to alfabetyczne organizacje tworzące rankingi i nakazujące walki eliminacyjne.?
Radosław Leniarski, ?Gazeta Wyborcza?, wydanie z dnia 4-5/12/2010, s. 38.

To nie jego wina, Janusz, mówię mu. Miał za duże buty, plus ten zastrzyk w kolano; to się musiało tak skończyć.

Nie, mylisz fakty, Janusz na to. Kolano to nie ta walka. Zresztą co to za tłumaczenie. Ja ci powiem, lipne tłumaczenie. Bo co ma gadać? Że jest dupa?

Z Januszem prowadzimy tę rozmowę już godzinę. W tym czasie po kawie jednej już wypiliśmy i teraz, żeby różnorodność była, żeby nie zawsze jedno i to samo, piwko sączymy. On z sokiem malinowym, ja z imbirowym. Piwo z sokiem sączymy, żadnych gazet przed nami (jest niedziela), palimy nasze ulubione czestery. Tym razem każdy ma przed sobą swoją własną paczkę. Własna paczka, własne zapalniczki. Jego zippo albo na stole między nami, albo w ręce Janusza. Janusz się nią bawi, mówi, że oglądał na jutubie filmiki z mistrzowskimi sztuczkami i od jutra (poniedziałku) zaczyna te sztuczki studiować. Chcę rozgryźć, o co w tym chodzi, mówi, i swoim zippo ? cmyk, puf, klik ? odpala najpierw mojego, a potem ? cmyk, puf, klik ? swojego czestera czerwonego.

Siedzimy więc przy piwkach z sokiem i rozmawiamy o Nadziei Białych. O Ostatniej Nadziei Białych. Jak z tą nadzieją wyszło, wiemy wszyscy. Jeszcze raz to przysłowie z matką w tytule można by teraz powiedzieć. Ale nie. My tu nie o kwestiach ostatecznych, ale o niuansach z Januszem rozmawiamy.

Że jest dupa, powtarza Janusz, to miał powiedzieć? Sam jesteś dupa, Janusz, ja mu na to. Tak, ja jestem dupa, ja jestem? A to ja w 53 sekundy z Brewsterem przegrałem, czy on? No on? Widzisz więc, to on jest dupa. Więc gada o kolanie.

Teraz ty mylisz walki, Janusz. Z Brewsterem to chodziło o witaminy, pamiętasz? Witaminy i buty. Przyjmował przed walką witaminy, skończyło mu się opakowanie, to kupił w aptece następne, ale nie zauważył, że extra strong z kreatyną. Swoją drogą, co to za witaminy z kreatyną, kurwa!

Takie witaminy dla Andrzeja specjalnie, mówi Janusz, a ja ostentacyjnie spluwam na podłogę. Nie będzie mi tu jakiś Janusz, co już trzeci raz z rzędu NIKE jednym głosem przegrał, obrażać Pretendenta. Nie będzie.

Janusz, trzy razy NIKE jednym głosem przegrałeś, mówię mu. Nie jesteś na pozycji, żeby obrażać Pretendenta.

A zjeżdżaj, Janusz na to. I ja czuję, że trafiłem w punkt. Taki mój cios na wątrobę.

Teraz parę minut ciszy. Janusz wspomina sobie w ciszy, jak nie dostał NIKE. Rozmyśla. Gale już mu się mieszają. Raz Stasiuk, raz Myśliwski, i ta ruda mała, co dziecko imieniem warzywa nazwała. Ale nie on, Janusz, syn z ojca swego i matki z najbrzydszego miasta Polski ? on nie dostał. Trzy razy pod rząd.

Pretendent miał więcej szans, Janusz, ja mu mówię. A niech ma, znokautuję drania jego własną bronią. Obrażał mi Andrzeja, to niech teraz się goni. I gdyby nie kontuzja przy walce z Austinem, ciągnę swoją roszadę, to by walczył z którymś z Kliczko Bros.

Ta, jasne. Janusz podnosi się powoli z ringu na osiem, skupia wzrok na sędzim, stuka rękawicą o rękawicę, bierze czestera, odpala go ? cmyk, puf, klik ? swoim zippo i kontynuuje: ta, jasne. Chwila ciszy, Janusz bada przeciwnika, czyli mnie, wzrokiem, od czasu do czasu jakiś lewy ? ta, jasne ? prosty, a potem młócka, sierpy lecą: Ta, jasne, gdyby nie kontuzja z walką z Austinem. A pamiętasz, jak to wyglądało, cwaniaczku (że niby ja cwaniaczkiem, Janusz?): Ten twój Andrzej ?Census 2010? Gołota padł po pierwszym ciosie! Kostyra komentuje walkę: ?No i zaczynamy, i Andrzej na deskach.? No i co, cwaniaczku (że niby ja cwaniaczkiem, Janusz?).

Biorę czestera czerwonego z paczki, odpalam go sobie sam zapałką, czekam chwilę, żeby moje słowa wybrzmiały dobitnie i mówię mu: Spierdalaj, Janusz.

Chwilę czekam znowu, aż Janusz trochę się otrząśnie po tym ciosie, zdziwiony, że po tych bombach z jego strony zdecyduję się iść na wymianę jak Wolak w walce z Pinzonem i jadę: witaminy były tu decydujące. Andrzej po prostu nie rozgrzał się, był tak napuchnięty, że woda wyszła spod skóry, ale to nie była typowa rozgrzewka, wewnątrz ANDRZEJ BYŁ ZIMNY JAK LÓD (Janusz ziewa). Dalej: stał w holu doprowadzającym na ring 15 minut, a tam wiało, więc się przeziębił. Jeszcze dalej: buty. Zawsze ten sam numer kupował, a tym razem okazały się za duże. I, tu już słowa samego Andrzeja: ?Nie muszę chyba tłumaczyć, co znaczy praca nóg w boksie? Wychodzę więc na ring zimny, wkur.. i w za dużych butach.? No i nabijaj się dalej z filmiku Census 2010, nabijaj się, ty Januszu od NIKE zasranej, co kibicuje temu Tomaszowi ?Żeby-Kasa-Się-Zgadzała? Adamkowi, no nabijaj się.

I tu Janusz wyprowadza kontrę, która powoduje nokdaun na mnie natychmiast: Jeszcze do wczoraj chodziłeś w koszulce Adamek Team ? Portfel.pl.

Leżę na deskach, próbuję się podnieść. Słyszę, jak ringowy dochodzi do siedmiu, więc z kolanka na proste nóżki, ale dalej nic nie widzę. Mówię zamroczony, że jak Andrzej bił się z Tysonem, to nie bił się tylko z Tysonem, ale z całym Detroit, najbardziej czarnym z czarnych miast Ameryki. Janusz mnie nie słucha, od niechcenia mówi tylko, że to słaby argument, bo walka uznana za nieodbytą, a poza tym nie ma o czym gadać, skoro zjarany Mike bez problemu rozłożył Andrzeja.

I ja czuję swoją szansę. Po omacku wyciągam jeszcze jednego czestera, poprzedni chyba wypadł mi podczas klinczowania, Janusz mi go ? cmyk, puf, klik ? swoim zippo odpala, zaciągam się raz, zaciągam się dwa, zaciągam się trzy, łyczek piwka z sokiem i mówię mu: Janusz, a kto wygrał walkę Sasza przeciwko Albercik wczoraj, jak taki znawca boksu jesteś, no kto?

Janusz mi na to: pal spokojnie, walka się nie odbyła i z prostych nóżek z powrotem na kolanko opadam. Sędzia liczy dalej, doszedł do jedenastu, ale litościwy walki nie kończy. Przekupiony musi być, czyli jesteśmy na gali w Niemczech? Decyduję się zmienić temat, teraz chcę trochę o kulturze, ale Janusz wstaje, dopija piwko i mówi, że jest ustawiony z Andżelą.

Już ma iść sobie, mówi jeszcze, że zobaczymy się niebawem, ale przystaje na chwilę i dodaje niby od niechcenia, ale ja wiem, że szykował to od początku, scenarzysta pieprzony: a, masz, zapomniałbym; oprawiłem ci. I wyciąga zdjęcie, które spowodowało mój rozbrat z myślą przewodnią Adamek Team.

Dzięki, mówię do oddalających się pleców Janusza i przyglądam się słitaśnej fotce, na której Adamek patrzy na tort urodzinowy od Main Events. Przysięgam sobie zemstę na Januszu. Na nim przede wszystkim.

Piotr Makowski