Ten okres, określany zapożyczoną nazwą „miodowego miesiąca”, jest krótki, ale szczególnie znaczący: to czas przejścia, w trakcie którego młoda mężatka opuściwszy pod wpływem uwodzicielskiego Bubilasa dom rodzinny, musi spędzić kilka dni pod opieką Aust?ji, uosabiającej ideał gospodyni domu, praktykującej umiar i przyjmującej na siebie odpowiedzialność.

Na planie obrzędowym okres ten rozpoczyna się ceremonią powitania młodych małżonków: rodzice smarują miodem wargi młodej małżonki, aby stała się bardziej „smakowita”, co podkreśla jej funkcje seksualne. Tymczasem, przed zakończeniem wesela, w jego finałowej fazie, kiedy zjada się „ciasto teścia”, ma miejsce operacja o zakończeniu całkowicie sprzecznym z sytuacją: w czasie biesiady, mąż gospodyni, który kieruje ślubem, „hoduje pijawki, aby wykrwawić mężatkę”, wyciągnąć krew z palącego miejsca i, żeby to zrobić, wyciąga białe włókna, które znajduje w mięsie wyłożonym na stole. Znaczenie tego rytuału nie wymaga komentarza: choć „krew marti” została już rozdana i spożyta, niebezpieczeństwo, jakie przedstawia ona dla społeczności, jest tak wielkie, że odczuwa potrzebę „wykrwawienia” jej raz  jeszcze. Nawet wyciągnięcie włókien z mięsa nie wydaje się wystarczające: jak odnotował Praetorius, pruski etnograf z XVII wieku, „w dniu tej ostatniej ceremonii, młodzi nie powinni jeść żadnego mięsa”, który to zwyczaj przypomina nam głodówki greckich kobiet podczas tesmoforii.

[w:] A.J. Greimas, O bogach i ludziach. Studia z mitologii litewskiej, przeł. B. Marszalik, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2007.