Jeśli dziś środa, to jedziemy z drugą częścią muzycznego podsumowania Roku Pańskiego Ubiegłego, pióra Bartka Chacińskiego. Tym razem mniej semtexu, a więcej brzdęku rwanej struny. Głosowej.
Żartowałem. Patronem drugiej piątki będzie po prostu św. Czilaut.
Rączki na kołderce.
Black To Comm ? Alphabet 1968 (Type)
Powyższą uwagę mógłbym powtórzyć i tutaj ? mało było w 2009 roku albumów tak bogatych, jeśli chodzi o różne środki wyrazu, które zarazem tak dobrze kleiłyby się jako całość. Marc Richter nagrał świetny album.
The Bran Flakes ? I Have Hands (Illegal Art)
Jeszcze raz pokłonię się złodziejom z Illegal Artu, których jestem stałym klientem i jeszcze innym wciskam to, co ukradną (to się już chyba nazywa paserstwo, co?). Ten rok nie był dla nich tak wielki jak poprzedni, ale The Bran Flakes słuchałem przez całą wiosnę. Pisałem o nich w kwietniu.
Bill Callahan ? Sometimes I Wish We Were An Eagle (Drag City)
Nikogo pewnie nie zdziwi fakt, że to była najczęściej przeze mnie słuchana płyta roku 2009. I chyba najczęściej na tym blogu wspominana. Znam większych fanów artysty niż ja, ale z drugiej strony dla mnie to jest właśnie szczytowy moment Callahana. Dojrzała, piosenkowa, elegancka płyta. Na koncercie czegoś mi zabrakło, ale płyta jest od pierwszej do ostatniej nuty arcydziełem.
Camera Obscura ? My Maudlin Career (4AD)
Nie wiem, jak ta dobra popowa płyta wytrzyma próbę czasu. Staroświeckie zacięcie C.O. może za parę lat brzmieć śmiesznie, ale zdarłem ten album w roku 2009. Dialogowałem też wewnętrznie na jego temat tutaj, więc wszystko powinno być w miarę jasne. Z naciskiem na ?w miarę?, bo grają tu też rolę jakieś prywatne emocje, których sam do końca nie zrozumiem.
Jamie Cullum ? The Pursuit (Decca)
Dopiero co Camera Obscura, a teraz jeszcze to? Może Was dziwić obecność tej płyty w zestawieniu. Chociaż nie powinna. W porządku, uznajcie to za jedną z moich tegorocznych ?guilty pleasures?, jeśli to uprości sprawę. Problem w tym, że wcale nie czuję się ?guilty?. Recenzja tego albumu była na stronach ?Przekroju?.
Bartek Chaciński – rocznik ten sam, co płyty ?You? Gongu, ?On the Beach? Neila Younga, ?Rock Bottom? Roberta Wyatta i ?Autobahn? Kraftwerk. Pisuje o muzyce i współczesnej kulturze, autor książkowej serii ?Słowników najmłodszej polszczyzny? wydanych przez Znak. Pracuje w ?Przekroju?. Wcześniej między innymi w ?Machinie? i ?City Magazine?. Wspólnie z Jackiem Hawrylukiem tworzy duet radiowy HCH.
Prowadzi bloga: http://chacinski.wordpress.com
Bill Callahan bardzo przyjemny, płyty nie słuchałem, ale próbka broni się, zwłaszcza na noc, przed snem. Pozdrawiam i dzięki
Jamie Cullum też ciekawe bardzo
Ja jakoś za bardzo nie czuję różnicy pomiędzy Calahanem a np. Tidersticks czy Lambchop. Tam się, kurczę, wszystko opiera się na męskiej chrypce wokalisty. Ale wydobądź z siebie taką chrypkę, mądralo – powiecie. No i racja. Nie wydobędę 😉
Jednak Back to Comm z tej piątki dla mnie najlepsze. Poza niezłym teledyskiem, to jednak rzeczywiście płytka nosi, ma dłuższy zasięg. No i przestrzeń niekiepską.
króliki jak z Lyncha