ffffound.com

ffffound.com

Nie odnosisz niekiedy wrażenia, że twój układ odniesień ma nieco marginesowy charakter? Albo inaczej: czy nie odnosisz wrażenia, że jest on z trudnością akceptowany przez mainstream literacki w Polsce? A skoro przy tym jesteśmy, jaki jest twój stosunek do tego ostatniego, czujesz się jego częścią?


Mainstream jako ciało akceptujące? Jeśli ja słyszę twoje pytanie poprawnie, Mariuszu, to mainstream miałby oznaczać ludzi, którzy skłonni są uważać, że sprawują dziś w Polsce rząd dusz, a przynajmniej chcieliby rząd dusz sprawować. Tymczasem mnie w ogóle nie obchodziłoby duszpasterstwo, już bardziej wypas koni, a nawet koników polnych.

Może to zabrzmi dziwacznie ? w końcu od jedenastu lat prowadzę jedno z czasopism patronackich, czyli dotowanych przez państwo, a więc ze wszech miar ?oficjalne?; i rzeczywiście sądzę, że jest to czasopismo ?głównego nurtu?. Tyle że między moim rozumieniem tego pojęcia a naszym polskim ?mainstreamem? zachodzi pewna różnica. My w piśmie robimy na przykład najpoważniejszą, jaką można sobie wyobrazić, antologię tekstów obcych wokół problematyki Zagłady i przedstawialności tejże Zagłady w literaturze i sztuce, omawiamy ten numer wspólnie ze dwa lata, zastanawiamy się nad tym, co powinien przynosić, czy przede wszystkim używać słowa Zagłada czy Holokaust, czy pisać je małą czy dużą literą, czego w nim być nie powinno, słuchamy opinii z zewnątrz, patrzymy niektórym tekstom w zęby, a nawet na podniebienie, omawiamy pytanie po pytaniu, w miarę jak pytania się pojawiają ? tak jak to robimy zawsze, bo zawsze pracujemy w ten sposób, jedna osoba numer prowadzi, czasem dwie, ale przegadujemy wszystko wspólnie i wcinamy się sobie nawzajem z nowymi pomysłami, i tak dalej, oczywiście również w numerach komponowanych przy udziale ludzi ?z zewnątrz?, spoza redakcji, a w tym numerze byliśmy jakoś szczególnie uważni ? tymczasem ?Gazeta Wyborcza? najmuje kogoś, kto pisze o tych ponad pięciuset stronicach trudnego dyskursu dwa i pół zdania, cytuje coś od rzeczy, i daje temu tytuł ?Zabawy z Holokaustem?, i nawet bezwstydnie podpisuje to swoim nazwiskiem. Z nie mniej wesołym komentarzem wystąpił tygodnik ?Przekrój?. I to się w mniemaniu sprawców, czyli naszego rodzimego mainstreamu, nazywa informacja. To jak ja mam się czuć jego częścią? Ty się czujesz jego częścią? Pamiętam jakiś anons, a może to było zaproszenie, na którym stało coś w rodzaju ?Podczas spotkania pan Iks (tu padało nazwisko redaktora naczelnego dużego wydawnictwa w Krakowie) i pani Igrek (tu padało nazwisko redaktorki naczelnej dużego wydawnictwa w Warszawie) będą mówić o przyszłości literatury polskiej?, i może ten drobiazg też coś o stanie rzeczy opowiada. A może nie opowiada, i nie ma nic zabawnego w tym, że dwoje reprezentantów biznesu wydawniczego będzie nam mówić o przyszłości literatury, i zdanie to rozbawiło tylko nielicznych.

Ale żeby wrócić do dusz i pasterstwa, to ci powiem, że nawet gdybym pracował nie jako naczelny, a jako arcybiskup, to też miałbym z naszym duchowym mainstreamem kłopot. I mam jeszcze kłopot z tym, że ów mainstream wyłącznie się poszerza, ogarnia sobą coraz więcej, a jak już ogarnie ? patrzę po różnych takich ? to potem ciężko się wydostać, jak z wojska. Choć nie wiem, czy dzisiaj z wojska też trudno się wydostać, kiedyś chyba było trudno. Ale co tam, podobno wszystko mija, słyszałeś o tym? (?)

[Piotr Sommer, ?Piotrze, zacznijmy od Zomera (rozmowa Mariusza Grzebalskiego?, {w:} ?Ucieczka w bok (pytania i odpowiedzi)?, ?Rozmowy? ? tom 5, Biuro Literackie, Wrocław 2010, str. 47-48.]

Przybić pionę za wysyłkę tego cycatu zechce Giera.