Jadłospis pospólstwa najbardziej też interesuje autora Teorii żywienia dla ludu i jego entuzjastycznego recenzenta – Feuerbacha. Obaj niemieccy uczeni są jednak dalecy od drwin, na jakie dawniej pozwalali sobie ich rodacy określający ubogich sąsiadów mianem „osłożerców” czy „kotożerców”, wręcz przeciwnie – troszczą się o podstawową karmę dla plebsu, której skład i walory energetyczne rozstrzygają przecież o zdolności do myślenia i czynu. Kaloryczne obliczenia Moleschotta w logiczny sposób wyjaśniały odrębności ludu w różnych krajach:

„Któż nie zna przewagi robotnika angielskiego, wzmacniającego się roastbeefem, nad włoskim lazzarone, którego głównie roślinna dieta po większej części wyjaśnia jego skłonność do lenistwa”.

Feuerbach był poruszony tą rachubą, zrozumiał bowiem, że właśnie od niej zależy wynik konfliktów politycznych, choćby na Wyspach Brytyjskich:

„Ociężała kartoflana krew, miałażby ona dać muskułom siłę do pracy, a mózgowi ożywczy wzlot nadziei? O biedna Irlandio! Nie możesz zwyciężyć w walce z dumnym sąsiadem, którego rozliczne trzody dają siłę jego żołdakom!”.

Z tych samych, żywnościowych powodów musiała upaść rewolucja marcowa w Niemczech, wszak większość zbuntowanego ludu stanowili „kartoflarze”. Ale jeszcze gorzej od nich prezentują się Hindusi i mieszkańcy terenów tropikalnych, posilający się wyłącznie pokarmem roślinnym – jarzynowa dieta wyjaśnia wątłość ich mięśni, ale też „bojaźliwą rezygnację z samodzielności”, wegetarianie mogą przecież tylko wegetować.




[w:] Aleksander Nawrocki, Lajerman, Gdańsk 2010.