Facet tymczasem próbował wykopać nogę Danuty spomiędzy drzwi, jednocześnie je zamykając. Przez głowę przemknęła mu myśl o niekompatybilności jego zarobków z trudem pracy, jaką wykonuje. Dlaczego to właśnie na jego dyżurze pojawia się najwięcej wariatów? Może on ma coś takiego w sobie, co przyciąga niezrównoważonych psychicznie.
Ostatnio jakiś menel chciał koniecznie wejść na teren sądu z wielkim tasakiem, twierdząc, że był umówiony z pewną adwokat w sprawie przyszłych planów matrymonialnych. A znowuż kilka tygodni wcześniej baba przyjechała na własną rozprawę z psem rasy pinczer, który głośno ujadał od chwili wejścia do budynku, na próby uspokojenia go i wyproszenia kobieta reagowała nerwowo. Skończyło się na tym, że pies go pogryzł, a baba położyła się w bramce ze smyczą i zepsuła mechanizm do wykrywania metalu. Trzeba było wezwać policję. Że nie wspomni, jak został również pogryziony przez człowieka, który próbował z rozbiegu przeskoczyć zamknięte wejście, które normalnie otwiera się specjalną przepustką.
A co ludzie mają w torbach, które dają na taśmę do prześwietlenia. Ho, ho. Komplet noży kuchennych to normalka. Są jeszcze składane dzidy, pistolety, wałki do ciasta i kastety. A także siekiery. Z kim chcą walczyć w sądzie, na kogo napadać? Na szczęście nigdy nie nadeszła taka chwila, w której można było odpowiedzieć na to pytanie. Ludzie zbroją się na wizytę w Domu Sprawiedliwości, jakby szli na wojnę.
Sylwia Chutnik, Dzidzia, Świat Książki, Warszawa 2009.