Utopia

Chciałbym, żeby chłodne fale opłynęły mój umysł
I żeby świat usechł jak zwiędły liść
Ezra Pound, Francesca

Płynąłem statkiem, choć nie umiałem pływać
i pomyślałem, trzeba zrobić ten krok,
chociaż wiedziałem, że nie ma takiego,
co by kroczył po wodzie i nie wtopił,
ale skoro pierdnięcie motyla
może niechcący zaprosić tsunami,
wzniećmy tę falę!

Powiedziałem bratu: utop wszystkie pieniądze
w urządzenie kuchni a potem urżnij sobie
cztery palce nożem za kupę kasy i wsadź
łeb do elektrycznego piekarnika i błagaj o cud
i krzycz aż dzieciaki posrają się ze strachu
i zjedz jakieś szybkie gówno ale
nie miej już pieniędzy, miej pieniądze za nic

Powiedziałem ojcu: utop całe oszczędności
w piramidzie finasowej a potem umów się
na wizytę u psychoanalityka i mu nie zapłać
i każ sobie skopać dupę ochroniarzom w Tesco,
napluj im na śledzie i na makrele
i niech ci potną ostatnią kredytową kartę

Płynąłem statkiem, choć nie umiałem pływać
i zapragnąłem odszukać odważnego kapitana
w sobie, chwycić za ster i nie popuścić
i dobić do brzegu, dobić to wszystko,
wzniecić falę, która poprzewraca
tych windsurferów z bogatych domów aż żal dupę ściska!

Powiedziałem bratu: utop rodzinną fortunę
w klubie piłkarskim i wytłumacz kibolom,
że najdrobniejszy gej ma większe jaja od nich
i poproś kiboli, by przestali się okłamywać i przyznali,
że kochają męskie towarzystwo i każ im się pocałować w dupę
i powiedz im, że srasz pieniędzmi i spuść wodę

Powiedziałem siostrze: utop grubą kasę
w wymierających konkursach audiotele,
pokaż jak dobrze znane są ci wszystkie złe odpowiedzi,
ile cię to kosztuje, nie mówić prawdy
swemu staremu, że mu stopy śmierdzą
i niefajnie mu się odbija, utop całą kasę
i pokaż mu rachunek masz tatuśku, płać

Bo wszedłem na pokład statku choć nie wierzyłem,
że ma on jakiegoś kapitana
i że kiedykolwiek znajdziemy jakiś stały ląd,
na którym można stać wiedząc na czym
się stoi. Bo stoi się po pas w gównie,
gównianą mamy robotę i mewy na nas srają bez żadnej refleksji

Powiedziałem synowi: utop rodzinną fortunę
w wytwórni wódki a potem za bezcen
oddaj ją Francuzom, którzy sprzedadzą
ją Japończykom i zatrudnij się w tej fabryce
na stanowisku ciecia i napluj do każdej butelki,
którą tylko spuszczą z oka

Powiedziałem żonie: utop całą kasę w basenie,
w zlewie, w pralce, zapchaj naszą kasą kibel,
wezwij ekipę od przepychania kibla i powiedz im,
że kasa jest na wyciągnięcie ręki
i biegnijmy na parking delikatesów,
pod śmietniki wziąć głębszy oddech

Powiedziałem bratu: utop pieniądze
w inwestycję w samego siebie, skończ kursy
jak najłatwiej skończyć ze sobą pnąc się po szczeblach,
całuj pieniądze po dłoniach i głaszcz je po głowie
i całuj po umęczonych stopach bilon i głaszcz
orzełka w myślach pieszcząc reszkę

Miałem sen, w którym ryby chciały pracować w biurach
za głodowe pensje
Miałem sen, w którym jelenie zarabiały
w szarej strefie bez szans na ubezpieczenie
Miałem sen, w którym każda bakteria liczyła dni do wypłaty
i co chwila pukała do gabinetu głównej księgowej
W moim śnie pieniądze rosły na drzewach
jak liście jak owoce i jak gniazda
zagubionych w gąszczu stów ptaków

Płynąłem statkiem bo nie chciałem,
by wszystko uchodziło mi na sucho, doradziłem bratu:
utop smutki, wyrzuć pieniądze do zsypu
i pozdrów ode mnie karaluchy!

Utop wszystkie pieniądze w szklance wody
albo sam się utop i zejdź mi z oczu
multimilionerze od siedmiu boleści,
nie stać cię na samobójstwo

Utop pieniądze na tacy, bo że bóg nie istnieje
jest wiadome przynajmniej od pięciu miliardów lat,
napisz do rubryki: jak najszybciej i najwygodniej
utopić swoje oszczędności w papierach bezwartościowych
i wejdź na pokład statku, który nie jest statkiem kosmicznym
bo kosmosu nie ma, są ceny z kosmosu,
przestań płacić za nieswoje grzechy!

 

 

Adam Kaczanowski