1.1.2.3.5.8.13.

czym
jest
podmuch
liczb fibo
nacciego który
układa łuski w szyszkach
i pestki w tarczy słonecznika i dzieli

ciało na wiele złotych proporcji ale nie broni przed rozpadem

 

 

 

(mijamy)

przez szybę widzą nas pola
którym ubarwiamy widoki
ptaki nerwowo wydziobują ziarna
i głębiej
toczą ziemię robaki

tutaj nas już nie znajdziesz mówią
to dla nich jest tylko ta pora dobra
którą można zachłannie nasycić trzepotem

 

 

 

wiązki przewodzące

te są najbardziej przejrzyste, kiedy otwierasz oczy
a dom jest pusty: lodówka brzęczy
silniki samochodów gdzieś pracują
ale ty pijesz kawę w łóżku. nie czytasz gazet
w których straszą wojną, nie słuchasz radia.
patrzysz jak trzy chude brzozy sterczą na baczność
pod latarnią wschodu i masz dylematy w stylu:
czy sroki utworzą centrum dowodzenia
w gałęziach jak rok temu. i słuchasz wróbli
dzień w dzień przylatujących jak hałaśliwa chmura.
i pozwalasz temu przez siebie
jak przez drewno i łyko płynąć.

 

 

 

zaćmienie (sekwencja o niejasnym znaczeniu)

świt tajał. krew w dopływach rzeki rwała
szedłem dłużej niż się wydawało. mijałem głębokie rysy i rowy
półki skalne gdzie mogłem odpocząć. lepkie od potu ciało
wystawiałem wiatrom do smagania. budziłem się i zasypiałem
a bezład potęgował się bo wszystkie zasady skierowały się do wnętrza:
czasy wschodu i zachodu daty pełni i kwadr. liście dziwnie migotały
jak tekstury traw. nawet włosy histerycznie okręcałem wokół palców
i nie mogłem przestać patrzeć. zewsząd to buczenie jakby dziecko
wprawiło w ruch wirowy ciężarek uwiązany do sznurka, mnie.

 

 

 

Hanna Janczak