W jednym z wywiadów Keith Rowe ilustrując, czym jest gra w AMM (grupie, której był współzałożycielem), porównał ją do chińskiego opowiadania, mówiącego o mężczyźnie pijącym wino w świetle księżyca, a którego cień staje się trzecim uczestnikiem tego wydarzenia. Przypowieść ta w prosty sposób pokazuje jak tercet w trakcie gry może przeobrazić się w kwartet: In AMM philosophy three is four.
Toshimaru Nakamura w przypadku swojej gry wspomina o uczuciu szczerości i powiązanym z tym bezruchem ciała.
Ami Yoshida eksperymentalna wokalistka w trakcie występów ogranicza ekspresję do niezbędnego minimum, czyli do tego, co jest w stanie wyrazić tylko głosem.
Sahiko M porównując grę solo z sesją w większym składzie, zauważa, że gdy jest sama, ma do dyspozycji tylko własne dźwięki, kiedy pojawia się więcej osób, nagle może dostać od innych coś, co nie jest już tylko muzyką.
Jeśli spojrzeć na informacje powyżej, jak na kilka ruchów pędzlem mających zarysować luźną granicę obserwowanej przestrzeni gotowej zamienić się w każdy kształt, zobaczymy grupę postaci, zbiór wrażliwości, zestaw narzędzi, katalog instrumentów, spis gestów, charakterystykę fizyczności. Będzie można je ze sobą zestawiać, porównywać, tworzyć konfiguracje, związki przyczynowo-skutkowe, łączyć w czasie, powtarzać i przetwarzać. Wybierać różne taśmy zapisanych sekwencji i nakładać je na siebie, sytuując wydarzenia poprzez przypisane im miejsce.
Ami Yoshida należy do tego typu wokalistów, którzy lokują się w zgłębianiu rozległości własnego głosu, poszukiwaniu w nim takich wydarzeń, które są całkowicie nierozpoznane. Przeważnie są to dźwięki na pograniczu otwartych szeroko ust i wydostającego się z gardła powietrza, ale już w jakiś sposób przetworzonego, zabarwionego inną chropawą materią. Czasem zza, pozbawionej jakiegokolwiek wyrazu, twarzy wydostaje się stłumione mlaskanie, które jest równocześnie połykane, chowane w głąb ciała. Niekiedy siła głosu wzrasta, staje się on coraz wyższy i bardziej przenikliwy, a jego brzmienie jest rozdzierające ? przeszywa równocześnie gardło, z którego się wydobywa i słuchacza. Charczenie, pękające bąbelki śliny, kwilenia, świdrujące w uszach rejestry zostają nagrane w odosobnieniu. Ami improwizuje z myślą o Toshimaru Nakamurze. Toshimaru również w samotności nagrywa swoją partię, wypełnioną cyfrowymi opiłkami, zestawem syntetycznych igieł chirurgicznych, białym ekranem hałasu zalewającym słuch. Wcześniej nigdy nie pracowali razem w duecie, stąd pomysł zarejestrowania sesji osobno, by potem dźwięki zestawu mikserskiego Nakamury i głos Ami połączyć ze sobą bez wcześniejszego odsłuchu. Wydarzenia na wskroś odseparowane od siebie nagle stają się czymś nowym i jednym zarazem: In AMM philosophy three is four.
Keith Rowe swoją grę z inną osobą określa mianem akompaniamentu. W dążeniu w kierunku muzyki poprzez muzykę (rozumianą tutaj jako proces ? wy-darzanie), ważnym jest, by wyeliminować indywidualność, by myśleć o-tym-co-brzmi jak całość, a nie to, co się w danej chwili robi. Kruche szmery, miękkie chropowatości, stukoty i trzaski wydobywane z gitary Keitha stanowią pełne tło wchłaniając w siebie wysokie częstotliwości grane przez Sahiko M, których faktury przypominają prędzej delikatność igieł drzew sosnowych, niż technologiczną ostrość i chłód źródła, z którego się wywodzą. Oba plany tworzone przez muzyków płynnie się wymieniają, przechodząc w inny stan skupienia i organizacji. Akcentowanie detali i mikro narracji stwarza intymny krajobraz, pozbawiony bezpośrednich identyfikacji. Duet Sahiko M oraz Keitha Rowe?a był ich pierwszym takim spotkaniem, wcześniej mieli okazję grać wspólnie jedynie w większych składach.
Toshimaru Nakamura w załączonym tekście do płyty nagranej wspólnie z Ami Yoshidą, opisuje historię o restauracji soba (nazwa pochodzi od serwowanego tam makaronu Soba wytwarzanego z mąki gryczanej) i jej właściciela dzielącego się z nim przeróżnymi opowieściami, za każdym razem kiedy tam przychodził i jadł.
Ami Yoshida napisała tekst o róży, przypominający płatki wersów poematu, rozchwianego w nieuchwytnej metaforyce.
Sahiko M wspominając czas, kiedy przestała tworzyć muzykę w oparciu o sample, przypisuje tę decyzję zbyt dużemu akcentowi stawianemu w tej technice na znaczeniu, komponowaniu próbek i przekazywaniu nimi jakiejś treści, zaś dźwięki sinusoidalne, którymi się zajmuje obecnie nie są niczym więcej jak tylko dźwiękiem.
Keith Rowe odpowiadając na pytanie dotyczące okładek płyt AMM, których jest autorem, stwierdza, że nie wyobraża sobie próby oddania tego, czym jest AMM za pomocą obrazu, dlatego nie należy tworzyć żadnych związków pomiędzy nimi.
[Pierwsza część Impro-wizji ukazała się w papierowym numerze reaktywowanego „Helikoptera” w Ośrodku Postaw Twórczych we Wrocławiu]