berek
szybki nurt z warstwą pyłu na powierzchni
kąpielisko wyjęte z dostępu
wyrwane z pamięci jak zepsuty ząb ?
to tutaj zgubiłem rytm
zwinąłem słuch
z twarzą zwróconą do łuny
rozpiętej latem w horyzoncie ?
zanurzam się
i wir zrywa widzenie sprzed oczu
zaciąga zarośla ciężkie od robactwa
słońce oszołomione! niebo!
i zwraca mnie długo
Dawid
wstrętny pagórku! po południu
gdybyś nie stanął na drodze!
to prawie zbrojone szkło
sploty łupane dla niewielkich
całkiem surowych nadgarstków
gdyby to teraz skreślić
podnieść obszar ziemi i wycisnąć
wprost do niecierpliwej garstki ?
coś ucichnie i zrobi miejsce
rój
pies śni
głaszczę paczkę czipsów
zwierzęta w cieniu dyszą
znalazłem rój w jeżynach
mijając groźne drzewa
dokąd wiedzie ta ścieżka
w zgiełku i drobnych listkach?
trap
potrzebny ambulans! nawołują:
zasrane zaułki cuchnące wnęki
potrzebny promień i pomiar
żeby wzniecić zamiar
halo! ambulans!
wznosi się trap
napręża sznur
gaśnie trop i mur
patrol
leśny patrol przeczesuje szlaki
trwa obchód na długo przed nawałnicą
peryskop w strumieniu pozostaje niewzruszony ?
nic go tam nasza podróż
nasza wędrówka po nic