Za oknem wreszcie padał śnieg. W lokalu grała moja ulubiona playlista. O tej porze w środku tygodnia nie ma dużego ruchu, znudzona przeglądałam czasopismo.

Do kawiarni weszła dziewczyna uruchamiając dzwonek przy drzwiach. Miała zaczerwieniony nos i dłonie. Brązowe włosy pod wpływem śniegu skręciły się w drobne loki. Rozejrzała się po pomieszczeniu, przeszła przez krótki korytarz i zamówiła kawę z karmelem. Stojąc przy ladzie przeglądała wyroby różnych, wrocławskich artystów, szczególną uwagę zwracając na kolorową biżuterie. Usiadła pod oknem, na krześle. Wyjęła telefon i położyła przed sobą. Wyglądała na zdenerwowaną. Podałam jej napój i wróciłam za ladę. Udając, że ścieram blat przyjrzałam się nieznajomej. Miała ciekawy kolor oczu, ale efekt psuły ciemne cienie spowodowane zmęczeniem. Przeglądała się swoim granatowym paznokciom, co jakiś czas popijając kawę i sprawdzając godzinę na wyświetlaczu komórki. Wydawało mi się, że na kogoś czeka.
Kolejny raz zabrzmiał dzwonek, zerknęłam w stronę drzwi. Do kawiarni wszedł zmarznięty chłopak. Miał niebieskie oczy i gęste blond włosy. Rozpiął kurtkę i podszedł do tablicy ze spisem napojów. Zerknął na dziewczynę, która w tym samym momencie lustrowała go wzrokiem. Posłał jej delikatny uśmiech, chyba ją tym pesząc bo szybko się odwróciła. Mrugnął do mnie i pewnym krokiem ruszył na wolne miejsce naprzeciwko dziewczyny. W  tym momencie do kawiarni weszła kolejna osoba. Z żalem odsunęłam się od tej dwójki. Nowa klientka minęła mnie, z radością przytulając dziewczynę z kawą.  Po zdenerwowaniu nie było śladu. Gdy obie były zajęte rozmową lekko zawiedziony chłopak ze spuszczonymi ramionami wyszedł z Macondo.
Zerknęłam na zegarek, za godzinę kończyłam pracę. Westchnęłam w duchu. Jako niepoprawna romantyczka liczyłam na flirt pomiędzy tą dwójką. Oboje nie potrafią ukryć swoich emocji. Jestem pewna, że się sobie spodobają.  Obiecując sobie w duchu, że jak nadarzy się okazja to im troszkę pomogę zaczęłam powoli zbierać się do wyjścia.

Nienawidzę wtorków. Co tydzień przychodzi grupka licealistów rozmawiająca zbyt głośno, pachnąca zbyt mocno i przeklinająca zbyt często. Wyjątkowo, dzisiaj ich nie było. Co poprawiło mi cały dzień  uśmiechnięta podałam starszemu panu owocową herbatę. Rozejrzałam się po sali czy nikomu nic nie brakuje. Zabrzmiał dzwonek, odłożyłam naczynia na półkę i z zaskoczeniem zauważyłam blondyna z wczoraj. Pomachał mi i zaczął sprawdzać coś w swoim telefonie. Udając zajętą czytaniem gazety, przyglądałam się chłopakowi.
– Myślisz, że dzisiaj przyjdzie?- wyrzucił z siebie
– Nie wiem- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Wyglądało na to, że nasza rozmowa się skończyła. Staruszek dopił ostatni łyk herbaty i ruszył w stronę drzwi zderzając się z jakąś dziewczyną. Oczywiście nie z byle jaką, tylko właśnie tą. Uśmiechnęłam się do niej. Miała zarumienione policzki i lekko spanikowaną minę. Jej pełen ulgi wzrok spoczął na plecach chłopaka. Znowu zamówiła kawę z karmelem i usiadła za nim. Patrzyłam to na jedno to drugie nie mogąc zrozumieć, czemu ze sobą nie porozmawiają. Mogłabym podejść i delikatnie pomóc nawiązać im kontakt. Chłopak nagle wstał, na ladzie obok mnie położył liścik i pieniądze. Schował ręce głęboko w kieszenie i wyszedł.
Na jego życzenie podałam dziewczynie ukrojony kawałek ciasta. Spojrzała na  wcześniej zajęte przez niego miejsce i delikatnie uśmiechnęła się do siebie.

Następnego dnia pierwszy raz spóźniłam się do pracy. Podziękowałam znajomej za krycie mnie i zajęłam się drobnymi zamówieniami. Spojrzałam w okno przy wejściu do kawiarni. Znów padał śnieg. Znajoma już twarz chowając się za lokami kierowała się do kawiarni. Dziewczyna miała na sobie dwa swetry i kurtkę. Trzęsąc się z zimna podeszła do lady, kawa była prawie gotowa. Posłała mi uśmiech i usiadła na swoim ulubionym miejscu przy oknie. Powoli piła kawę, za każdym razem gdy ktoś wchodził podnosząc wzrok z nadzieją, że to już znany z widzenia blondyn. Podziwiałam jej upór. Po kwadransie wstała. Zapłaciła i z widocznym na twarzy żalem wyszła kierując się w stronę ulicy Dubois. Z przeciwnej strony do kawiarni wszedł blondyn z błyszczącymi od ekscytacji oczyma. W dłoni trzymał pojedynczą różę. Rozejrzał się po sali. Zatrzymał na mnie pytająco wzrok.
– Wyszła- odpowiedziałam na nieme pytanie. Przeklął pod nosem zwracając na siebie uwagę klientów. Rzucił kwiatka na stolik pod oknem i wyszedł. Uśmiechnęłam się przepraszająco do ludzi i w pośpiechu włożyłam różę do wazonu.

W czwartek nadal padał śnieg, wszystkich już męczył. Zmarznięci klienci coraz częściej przychodzili do kawiarni by chociaż na chwilę się ogrzać, wypić coś ciepłego, zjeść. Kończyłam pisać referat  na zajęcia, gdy do kawiarni wszedł blondyn. Skinął mi głową i usiadł przy stole pod oknem. W zamyśleniu spoglądał na róże. Zamówił kawę i czekał, a ja razem z nim. W między czasie przyszło kilku studentów, którzy bardzo potrzebowali kawy? Zabrzmiał dzwonek, równocześnie spojrzeliśmy na drzwi. Uśmiechnięta dziewczyna podeszła do ulubionego stolika i utkwiła wzrok w róży. Chłopak wyglądał na podekscytowanego jej przyjściem, ale się nie odezwał. Usiadła naprzeciwko. Patrzyli sobie prosto w oczy. Starałam się ukryć uśmiech. To było takie romantyczne! Pierwszy raz wyszyli razem. Zadowoleni.

Martyna Gietz