Tygodniowa sonda zakończona. Bój zacięty, tempo zabójcze, lecz najważniejsi – z wytypowanej listy – wyłonieni. Wiadomo, sonda jest jedna, bramki są dwie, a i tak wygrywa Różewicz. Publikujemy też wybór pozostałych z czołówki.








Tadeusz Różewicz:

Gotyk 1954

Żebra umarłego Boga
sklepione
nad słowami
wierzących
ślepo

Bóg
jeż niebieski
nabity na tysiąc iglic wież
katedr banków
ocieka krwią
ludzi
nie własną

z worem złota u szyi
ciągną go
na swoje dno
skazani

z tomu Srebrny kłos

Do serca

Widziałem
specjalistę kucharza
wkładał rękę
do pyska
i przez tchawicę
wpychał ją do wnętrza
owcy
i tam w żywym
chwytał serce
zaciskał palce
ba sercu
wyrywał serce
jednym szarpnięciem
tak

to był specjalista

1959

Głos anonima

Tak długo kształtowałem
siebie
na kształt i podobieństwo
niczego
formowałem  to oblicze
na kształt i podobieństwo
wszystkiego

wreszcie zacierają się rysy
moje słowa
nie dziwią się sobie

oba z tomu Zielona róża

Tadeusz Peiper:

Telegram

W stoły trzeszczące owocami słowami wyjeżdżam czerwonym słońcem stop
przygotujcie łodzie na likierach stop dzień otoczę końcem

z tomu Poematy

Czyli

Niebo przemawia krwią, zgwałcona dziewczyna.
Czyli: słońce chce grzeszyć na ziemi wraz z nami
i łza czerwona pisze ciszę na papierze miasta.
Czyli: noc weźmie kąpiel w kielichu wina,
wytrze się chustą białych godzin i trzeźwemi oczami
zatruwać będzie każde słodkie ciasto.
Czyli: bez naszych zbrodni nie ma naszych cnót; kryminał
jest boczną nawą kościoła. Czyli: bóg bez wrzodów mami.
Czyli: ulicą idę, a pod pachą łaskocze mnie gwiazda.
Czyli: krople krwi = krople krwi? Czyli:
miód niosą na paznokciach ci którzy grzesząc tworzyli

z tomu A

Miron Białoszewski:

Wrony do pracy.
Ja ich obserwacy.

One gdzie?
na dwunastym.
Ja w dziewiątym piętrze.
Poleciałbym.
Chęci najprędsze
ale skrzydła mdłe.

Z cyklu: Kontemplacje

Rano nago wychylił się
po butelkę z mlekiem
drzwi trzask on na schodach
czyjeś kroki
on do sąsiadki
a tu nadchodzi jej mąż
awantura

Z cyklu Podfruwaje

Stare kultury obrosłe śpiewami
obrazami, żywe i uprawiane,
mają w sobie zawsze dużo zabździałości.

Z cyklu Faramuszki

Nowa data

– armata?
– tratata

Z cyklu Nowy Rok

Bolesław Leśmian:

Fragment z dziennika

Szumią ptaków loty.
Łąk szeleszczą runa,
W słońcu ? pożar złoty,
A na rzece ? łuna.

Co za wonność płynie!
Co za cisza w niebie.
Nie płacz ? świat nie zginie,
Gdy mu zbraknie ciebie?

***

Zazdrość moja bezsilnie po łożu się miota:
Kto całował twe piersi, jak ja, po kryjomu?
Czy jest wśród pieszczot twoich choć jedna pieszczota,
Której, prócz mnie, nie dałaś nigdy i nikomu?

Gniewu mego łza twoja wówczas nie ostudzi!
Poniżam dumę ciała i uczuć przepychy,
A ty mi odpowiadasz, żem marny i lichy,
Podobny do tysiąca obrzydłych ci ludzi.

I wymykasz się naga. W przyległym pokoju
We własnym się po chwili zaprzepaszczasz łkaniu,
I wiem, że na skleconym bezładnie posłaniu
Leżysz, jak topielica na twardym dnie zdroju.

Biegnę tam. Łkania milkną. Cisza, niby w grobie.
Zwinięta na kształt węża, z bólu i rozpaczy
Nie dajesz znaku życia ? jeno konasz raczej,
Aż znienacka za dłoń mnie pociągasz ku sobie.

Jakże łzami przemokłą, znużoną po walce
Dźwigam z nurtów pościeli w ramiona obłędne!
A nóg twoich rozemknione pieszczotami palce
Jakże drogie mym ustom i jakże niezbędne!

Z tomu Łąka

Witold Wirpsza:

Spalanie

Podrzucono nam z dawna i niedawna
Przyrównanie człowieka do świecy:
Wydziela z siebie płomień
I tym samym unicestwia się ostatecznie.

Sprzeciwiam się temu oszczerstwu.
Ostrzegam przed tym oszczerstwem.

Nie jestem woskiem ani parafiną,
Stearyną choćby samosterowną,
Ugniecionym ciałem z przeciągniętym
Postronkiem.

Domniemywam, że paląc się nie tracę nic
Ze swojej substancji. Myślę raczej, że
Pomnażam ją i kiedy zgasnę
Zostanie po mnie spotworniały zasób
Palnego materiału, już nie
Do spalenia. To będzie substancja
Lotna. Twarda. Jadowita.
Pożywna. Obojętna. Ostrzegam.

Z tomu Cząstkowa próba o człowieku i inne wiersze

Porządek
Jeszcze nie zrobiłem z sobą rozstrzygającego porządku,
Czyli nie nadaję się jeszcze do tego, aby śmierć mnie sprzątnęła.

Niech nie spadnie mi cegła na głowę, póki nie będę wiedział,
Jaki to ma być porządek i jak przyjdzie mi go zrobić.

Może mi będzie dana ta wiedza w chwili,
Kiedy odwrócę się w łóżku do ściany i powiem -: Dość tego.

Mówili mi rodzice, że rodziłem się w domu
I że ojciec wtedy trzymał moją matkę za rękę.

Modlę się o to, żebym i umierał w domu,
We własnym łóżku i w obecności bliskich,

I żeby ktoś z nich trzymał mnie za rękę do przedostatniej chwili;
W ostatniej chwili niech puści rękę, bo wtedy trzeba być samemu.

Wtrącony zostałem w czas, kiedy dzieci rodzą się po klinikach
I ludzie umierają po szpitalach: początek i koniec w aseptyce,

To znaczy: w wyjałowieniu. Jak tu robić porządek
W stosownym czasie? Jałowość to nieruchomy chaos.

W sterylnych fabrykach narodzin i śmierci
Nie ma sposobności i sposobu na robienie porządku,

I ludzie odchodzą stamtąd niedojrzali in ultimo momento,
In ultimo momento. Jałowy chaos niczego nie ropzstrzyga.

Co do mnie, trzeba mi nie tyle spokoju, co czasu,
Bo wiem, że trzeba zdążyć: lecz nie w zdyszanym wyścigu.

Berlin, w październiku 1984 r.

Z tomu Utwory ostatnie

Tymoteusz Karpowicz:

pies co się zaszczekał:

pies zaszczekał się
na budę
od pyska
po ogon
szczekałby jeszcze
ale się skończył
liczył cztery łapy
na krzyż

wyświetla
w księżycu
to nie pies
to futerał
z którego wyjęto
szczekanie

łańcuch przy nim
brzmi jak ironia

Z tomu W imię znaczenia

statystyka

tak dużo przeszło tędy choler
a ciągle żyją do wymarcia
statyści którym chorobowe
wypłaca zdrowie znakomicie
przepuszcza ich na perskim oku
śmierć która zezem przez
okulary ich przechodzi
i pamięć co paznokciem płaskim
z trumien nazwiska złuszcza
nie patrzy nie cieszy się
że jak dotychczas nie umarła
choć widywała już swą rękę
wiekiem do wieku przyskrzynioną

Z tomu Rozwiązywanie przestrzeni

można się jakoś
dopóki światło jest
w ubraniu chodzić
po szyję świecić
guzikami w oczy
można się jakoś uszyć

dopóki ciemno
wstawać do ubrania
wzdłuż szelek
wciągać sny
za uszy
wiązać pierwsze słowa
z kolczastego drutu
można się jakoś spruć

dopóki między kołnierzami
można odnaleźć
z szyi
numer ciała
można się jakoś mierzyć

Z tomu Trudny las