(?)

   – Czypansegreguje?

   – Czy ja segreguję?

   – Czy segreguje pan, bo znalazłam butelki po winie w kontenerze na plastik ? potrząsa butelkami dozorczyni.

No jasne, butelki i alkohol, to muszę być ja, bo przecież mieszkam z kobietą bez ślubu, a jak ślubu nie ma to wiadomo, co jest ? orgietki są, a jak orgietki, to alkohol, a jak alkohol, to pijaństwo, a jak pijaństwo, to pomyłki przy kontenerach.

   – Czy ja segreguję? Pani, ja segreguję jak szalony, w dzień i w nocy nic nie robię tylko segreguję!

Ale dozorczyni się nie uśmiecha, jej za uśmiechanie się nie płacą, jej prawie nie płacą w ogóle.
– Nie pijam wina – zmieniam ton głosu na zimny. – Na orgietkach się wali wódę ? dodaję
w myślach. Nawet nie muszę tego mówić na głos, bo dozorczyni i tak sobie wszystko dopowie. Już patrzy na mnie i kiwa głową i przewraca oczami. I sobie dopowiada. Jej spierzchnięte wargi układają się w słowa, ale nie słucham.

   – Do widzenia – kłaniam się (obym cię już nigdy nie spotkał).

Otwieram bramę. Śmierdzi. W kurwa bloku zawsze śmierdzi jak w piwnicy. Za to w piwnicy śmierdzi jak w śmietniku. A w śmietniku śmierdzi jak na wysypisku.

10, 9, 8?

Winda zjeżdża aż z samej góry (dlaczego zawsze aż z samej góry?) Niedobrze, tylko patrzeć aż, któryś z n i c h się przyplącze. Ojużjest,jużjest!Jużprzyszedł,jużsiękłania,jużprzełykaślinęizbierasię,żebycośpowiedzieć.Jużgotepięćsekundniemówieniamierzi.Jużzewrozmowyczuje.Terazpozostajetylkopytanie-pogoda,czyostatnimecz?Ostatnimecz,czypogoda?

   – I wreszcie lato mamy…

A więc jednak.

  – Yhym ? kiwam głową.

Nie ciągnąć tematu, nie ciągnąć, co sobie sąsiad myśli, że ja w tym bloku pierwszy rok mieszkam? Że ja nie wiem, że sąsiad trzyma się z tym drugim sąsiadem, starym dzielnicowym, którego nazywają Szeryf? I ten Szeryf niby to spaceruje pod blokiem, a naprawdę na balkony zagląda, czy coś tam się czasem nie wyprawia (co ma się wyprawiać, co się kurwa może wyprawiać na balkonie?!). Ale Szeryf już dobrze wie, co się wyprawia, że dochodzi do procederu kiepowania na grządki, do procederu głośnych rozmów do późna, do procederu posiadania jakiegokolwiek życia towarzyskiego. Do procederu odrobinki szczęścia na 2 metrach kwadratowych balkonu. 2 metry szczęścia to w oczach Szeryfa zdecydowanie za dużo.

Patrzę na kolegę Szeryfa i czuję jak mi ciśnienie skacze, jak mi dolna warga skacze, jak wzbiera we mnie ochota, żeby skoczyć przez okno. W odruchu desperacji wbijam wzrok w ścianę. A na tej ścianie wisi karteczka.

A na tej ścianie karteczka wisi:

?Uprasza się sąsiadów z siódmego piętra,
żeby miłość wzajemną okazywali ciszej.
Zbulwersowani mieszkańcy.?

Jacy mieszkańcy? Jacy mieszkańcy, jak połowa jest głucha, a druga połowa i tak całą noc napierdala techno!? Jeden mieszkaniec. Jeden!

Zrywam karteczkę, wsiadam do windy i zamykam się w domu. Ale następnego dnia czeka już na mnie kolejna karteczka (?)

Piotr Lenarczyk