glitch
Zapoznając się z ubiegłorocznymi podsumowaniami szukałem w nich podobieństw i analogii. W przeważającej większości znalazłem nieznane mi tytuły płyt, labeli i artystów. Niespecjalnie mnie to zraziło. Już dawno doszedłem do konkluzji, że muszę przedzierać się przez ten gąszcz samemu, robić to samolubnie i egoistycznie będąc równocześnie skazanym
Koniec starego roku i początek nowego to czas gorączkowego zapoznawiania się z gąszczem muzycznych zestawień, począwszy od wielkich i znaczących serwisów, a na tych mniejszych, acz opiniotwórczych, kończąc. Moje podsumowanie roku 2012 układało się w głowie na w pół świadomie, choć w trakcie 365 dni zdarzało mi
Kiedy w ubiegłym roku szykowałem się do przygotowania zestawienia miałem ogromne problemy z objęciem wszystkich zjawisk, które chciałem w nim zawrzeć. W dużej mierze była to kwestia mojego niezdecydowania, ale również i tego, że rok 2010 nie obfitował w tak wyraziste pozycje jak obecny. Moim absolutnym numerem
Gdy w drugiej połowie lat 90. dwudziestego wieku idea muzyki techno jako alternatywy dla zindustrializowanej i zautomatyzowanej wizji miejskiej rzeczywistości nieubłaganie pogrążała się w hedonistycznej wersji klubowego szaleństwa, narkotycznego hajpu oraz corocznych transmisji telewizyjnych z Love Parade, w tym samym czasie krystalizowała się efemeryczna opozycja, postdigitalna „ideologia”