www.schweidnitz.net

www.schweidnitz.net

Początkowo wyjście do reprezentatywnej piwiarni świdnickiego browaru Brau-Commune przy Wilhelm Platz, Max uznał za szansę przełamania wzajemnej niechęci ze staroświeckim wujem. I tak było do momentu, gdy kończył drugie piwo. Wuj łapczywie zasysał trunek wielkimi haustami, w międzyczasie gaworząc, jak to miał w zwyczaju, o wyższości regionalnych świdnickich produktów nad chociażby wrocławskimi, które charakteryzowały się  zaniżoną jakością, co spowodowane było nastawieniem na masową produkcję i szybki zysk. Coraz częściej jednak gubił wątek, a między kolejnymi zdaniami wywodu robił dłuższe pauzy. Nabierał powoli koloru. Małe niebieskie oczy osadzone głęboko w opuchłej twarzy wysforowały się, węsząc z ciekawością w tłumie. Piana osiadała na jego bujnych wąsach, a on co rusz dolną wargą wyciskał z nich gorzką posokę, by puścić nieoczekiwanie przez nabrzmiałe policzki nerwowy skurcz uśmiechu.

Zdało się, że w pewnej chwili rozmowy w zatłoczonej sali stonowano. Nawet przy sąsiednim stoliku histeryczne okrzyki, jakie wydawała szczupła blondynka, przechodziły w ledwo słyszalne szmery miło uwodzące męskie małżowiny, tak bardzo wrażliwe na agresję dźwięków intonowanych przez oburzone kobiece usta w domowych operach. Światło rytmicznie pulsowało, przebijając się przez tytoniową mgłę i tworząc widmo dźwięków, delikatną harmonię szumów. Tak właśnie w tej chwili pogrążony w przyjemnym rozkojarzeniu Max postrzegał świat ? symfonię ludzkich ciał. Podano trzecie piwo.

Wraz z podaniem piwa przy stoliku pojawiła się ostra przekąska w postaci damy w wieku wuja. Julietta Tentakel, nauczycielka języka francuskiego, który stawał się narzędziem gwałtu na głowach synów i córek bogatych baronów. Wyostrzony słuch Maxa wychwytywał jedynie ?r? frykatywne, które jak dowodziła rozmówczyni wuja, uratowało jej życie, bo wprost idealnie nadawało się, by podjąć się nauczania młodzieży języka francuskiego. Chwilę później dosiadł się Martin Kathis, przewodniczący magistratu. Trochę zabawny wydał się Maxowi. Co drugie zdanie wplatał filozoficzne maksymy lub cięte powiedzenia Bismarcka, które oderwane od kontekstu funkcjonowały jak papryczki wrzucone do sernika. Na parkiecie ? sygnalizował wuj ? królował dobry znajomy Wittichów, Johann Haut. Miejscowy idealista i architekt. W magistracie zabiegał o renowację zaniedbanych obszarów miejskich, także ulicy Pańskiej. Z odległego krańca sali wszystkiemu przypatrywał się Andreas Schultern, z zamiłowania fotograf, deklarujący się jako przyjaciel zabytków. Długi szal opadał swobodnie do kolan ? pozował samemu sobie. Max nie chciał pytać wuja, na czym owa przyjaźń do zabytków polegała. ?Dobrze, że to nie miłość ? myślał ? trudno byłoby zająć dogodną pozycję?. Większość zgromadzonych to jednak te same osoby, które nie tak dawno były na wystawie.

Miejscowi baronowie i mafiosi. Wszystko to jakoś mało obchodziło Maxa. Nudził się potwornie. Do czasu jednak. Zauważył, że przygląda mu się pewna kobieta. Zamaskowana przez woalkę samotnie siedziała przy sąsiednim stoliku. Wstała. Podeszła do Maxa. Położyła bilecik i szybko nie oglądając się na nikogo wyszła.

Wypadł na ulicę, w dłoni trzymając bilecik. Rozejrzał się wokół, ale nikogo nie dostrzegł oprócz grupki fiakrów, którzy zapełniali sobie czas rozmową, czekając na kolejnych klientów wychodzących z Brau-Commune. Nagle jedna z dorożek stojących na końcu sznura złamała szyk i ruszyła w jego kierunku. Zgarbiony dorożkarz zastopował konie tuż przy Maxie. Drzwiczki uchyliły się i dłoń w rękawiczce stanowczym gestem zaprosiła do środka. Wszedł. Chciał coś powiedzieć, ale ta sama dłoń położyła palec na ustach.

– Do Januschka, proszę ? rzucił głos zza czarnej woalki w stronę fiakra.

Ruszyli. Dorożkarz nawrócił na Wilhelm Platz. Przez chwilę w oknie mignęły niewyraźne sylwetki szachulcowych budynków dworca i trzypiętrowy Hotel Thamm z frontonem, oświetlonym światłem gazowych latarni, w narożu. Zanim jeszcze wjechali w Untere Wilhelm Strasse, mijając Pocztę Cesarską i położone naprzeciw niej Sąd Krajowy i Więzienie, usiadła na brzegu obitej aksamitem kanapy. Gdy tylko odchyliła się od oparcia, niezapięta suknia odsłoniła plecy. Zrzuciła ją z ramion i szarpnęła sznurówkę gorsetu, luzując sztywny pancerz. Max zrozumiał zaproszenie. Jego spolegliwa natura nakazywała, by pomagać ludziom w potrzebie, zwłaszcza jeśli potrzeba dotykała kobiety. A jak zrozumiał, w tym konkretnym przypadku potrzeba była wielka. Była to potrzeba wolności. W mgnieniu oka oswobodził delikatne mleczne piersi od ucisku gorsetu. W innych okolicznościach zwróciłby uwagę, że dorożka, którą jedzie z nieznajomą, mija ważne miejskie instytucje ? siedzibę loży masońskiej Pod Prawdziwą Jednością, a zaraz potem Synagogę, ale w miejskim krajobrazie interesowało go teraz coś innego: giętkość architektury kobiecego ciała. Po krótkich studiach z topografii przystąpił do badania proporcji tej pogańskiej świątyni. Przeprowadzane z naukową precyzją badania ustąpiły szybko miejsca medytacji i rekolekcjom. Już jako nawrócony przystąpił do niej i modlił się żarliwie palcami i ustami. Tymczasem dorożka była już na Sedan Platz, z którego widać było na tle czarnego nieba dwie wieże ? z lewej wieżę fary, a z prawej wieżę wodną. Przy skręcie w Sedan Strasse kochanków spowitych w orgiastycznym tańcu rzuciło w kierunku fary, a zaraz potem w stronę przeciwną ? buda dorożki bujała się na resorach, które tępo skrzypiały. Nieprzewidziane wyboje wzmagały tylko przyjemność kłębiących się ciał, które traciły dech i równowagę. Właśnie w takich okolicznościach potwierdzała się wysoka jakość najnowszego dzieła Bohna, właściciela świdnickiej Fabryki Pojazdów Luksusowych i Handlowych. Zakrojona na szeroką skalę penetracja założeń pałacowo-świątynnych i przylegających do nich ogrodów spowodowała, że Niekisch, ten stały bywalec berlińskich domów uciech, tracił coraz bardziej ostrość widzenia architektonicznych szczegółów. Ornamenty zatracały się w mlecznej mgle ciał. Ślepa moc nagle zaćmiła mu mózg. Samcze siły opuściły go w momencie, gdy podróż dobiegła końca. Dorożka wjechała na podwórzec browaru i znajdującej się nieopodal fabryki, należących do Januschka.




Wojciech Koryciński


Książka do nabycia w Tajnych Kompletach za uiszczeniem niewielkiej kwoty.