Róż w szarym
Widok zamrożonych pstrągów w kuchni
przenosi mnie tam, gdzie po zimie tysiąclecia
gwałtowny marzec łączył strumienie w kręgi,
niszczył oziminy i groble, wypluwając ryby,
które teraz topnieją w sztucznym świetle.
Na szarych łuskach widoki nabierają barw:
oka studni, w nich niebo pozbywa się różu;
ogorzałe ręce siwej kobiety rozsypują owies.
Choć oczom nie wierzę, pstrąg poruszył płetwą,
jakby zbudził się nagle z lodowatego koszmaru,
zdumiony, że przepłynął niewidzialne kręgi.
Czasy zespolone
Jego piętnastoletnia matka z plemienia Sukuma
wrzucała do kąpieli kości goryla, aby przegoniły
złe moce. W szałasie szaman jak jadowity wąż
zmieniał skórę, wróżąc z pępowiny suszę.
Spragnione owady poiły się połogową krwią.
W tym samym czasie moja matka rozwijała
szpitalny becik, aby sprawdzić, czy jestem
cała. Wiązała na przegubach czerwone wstążki.
Na suficie tańczył ogień żeliwnego pieca.
Pieluchy z tetry kostniały w sieni. Był luty,
jak dziś w Cafe Thronthos, gdzie przypadkiem
obchodzimy razem trzydzieste czwarte urodziny.
9 lutego 2008
Wioletta Grzegorzewska, urodziła się w 1974 w południowej Polsce, w roku 2006
wyemigrowała do Anglii; mieszka na Wyspie Wight. Poetka, autorka krótkich próz np.
Silva Amor. Opublikowała książki poetyckie: Wyobraźnia kontrolowana,1998, Parantele,
2003, Orinoko, 2008. Karol Maliszewski tak skomentował jej ostanią książkę:
„Grzegorzewska udowodniła, że schadzka języka ze światem jest możliwa”.