Rocznik 1978, urodzony w Bytomiu, zamieszkały w Katowicach. Nie tylko poeta, przez lata również major Służby Więziennej, obecnie już w stanie spoczynku. W latach 2022-2023 sprawował funkcję rzecznika prasowego aresztu śledczego w Katowicach.

Jego literacki debiut przypadł na rok 1998, kiedy to zaledwie rok po ukończeniu liceum opublikował kilka wierszy na łamach pisma „FA-art”. Dwa lata później ukazała się jego pierwsza książka poetycka Blisko coraz dalej, dzięki której przez środowisko literackie zaliczony został do efemerycznego nurtu „śląskiej szkoły poezji życia”. W roku 2001 podjął współpracę wydawniczą z niezależną oficyną Lampa i Iskra Boża pod przewodnictwem Pawła Dunina-Wąsowicza, a jej najwcześniejszym efektem okazał się tom Niebo nad Sosnowcem. To właśnie dzięki wydawanemu przez Iskrę Bożą miesięcznikowi „Lampa” Brzoska zaliczył swój debiut jako samozwańczy „muzykujący poeta”, jak niejednokrotnie zwykł o sobie mówić. W 2008 roku do grudniowego numeru „Lampy” dołączona została płyta CD Nie-tak-ty duetu Brzoska & Mosquito Project, który poeta współtworzył z zajmującym się muzyką elektroniczną Adamem Kusiakiem. Album zawierał 16 melorecytacji (określanych przez samego Brzoskę jako melogadanie) wykonanych do transowo-ambientalnych podkładów elektronicznych. Do utworów Początek i koniec oraz Avant Pop Model powstały niskobudżetowe wideoklipy autorstwa Justyny Marczewskiej.

Współpraca artystyczna Brzoski z Kusiakiem nie przetrwała długo, ale już w 2010 roku, ponownie w środowisku skupionym wokół katowickiego Jazz Clubu Hipnoza, poeta poznał kolejnego artystę ze śląskiej sceny elektronicznej – Dominika Gawrońskiego. Od 2011 roku zaczęli działać jako Brzoska i Gawroński, z przerwami i w zmiennym składzie dodatkowych instrumentalistów występują do dziś. Debiutowali w roku 2012 albumem Nunatak wydanym nakładem Ars Cameralis, prezentując łagodną odmianę IDM z czytelnymi nawiązaniami do elektroniki spod znaku legendarnej wytwórni Warp (przez duet nazwaną „elektropoezją”). Następnie ukazały się Słońce, lupa i mrówki (2015, z gościnnym udziałem m.in. Mikołaja Trzaski) oraz wydane przez Fundację na rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza Zapominanie (2019), na której pojawili się liczni goście, m.in. pierwsza dama polskiego basu Małgorzata Tekla Tekiel oraz związany z katowicką sceną jazzową perkusista Przemek Borowiecki z zespołu 100nka.

Około 2017 roku Brzoska zawiązał równoległy do duetu z Gawrońskim projekt, w którym znaleźli się lokalni improwizatorzy skupieni wokół Katowic – dołączyli do niego trębacz Marcin Markiewicz oraz gitarzysta Łukasz Marciniak. Trio Brzoska / Marciniak / Markiewicz rozluźniło formy piosenkowe, stawiając na otwarte kompozycje lub momenty totalnie improwizowane. Te metody twórcze implikowały gatunkową różnorodność: od brzmień bardziej ambientowych, przez rockowe, aż po łagodną psychodelię. Istotnym czynnikiem brzmieniowym B/M/M była skłonność Marciniaka do używania preparacji. Dziś jego język improwizacji wyewoluował przede wszystkim do figur rytmicznych i perkusyjnego traktowania instrumentu. Zespół pozostawił po sobie dwie płyty: Brodzenie (2018) oraz Wpław (2019) – obie wydane nakładem lubelskiej Fundacji Kaisera Söze. Niedługo później skład rozbudował się do sekstetu Brzoska Kolektyw, w którym znaleźli się ponadto Ola Rzepka (perkusja), Zosia Ilnicka (flet) i Jakub Wosik (kontrabas). Zmiana przyniosła zwrot ku stylistyce bliższej jazzowi. Zespół jest wciąż aktywny.

Pandemia Covid-19 przyniosła kolejne muzyczne przedsięwzięcie Brzoski i Markiewicza, czyli Piksele. Obaj zaprosili do współpracy producenta „Arbuza” Arbuzińskiego. Ich jedyny, wydany pod koniec 2020 roku w wytwórni Czarprysł nostalgiczny, naznaczony doświadczeniem izolacji album Martwe porusza się po rejonach minimalistycznego, oldschoolowego trip-hopu.

Niedługo później, w roku 2021, Brzoska zawiązał z saksofonistą Michałem Sosną elektroakustyczny duet Dendro, który na ten czas pozostaje najświeższym, najbardziej aktywnym przedsięwzięciem koncertowym poety.

Wymienione zespoły zagrały łącznie około stu koncertów w Polsce oraz jeden w Czechach, docierając m.in. na OFF Festival, Katowice JazzArt Festival, Festiwal Jazz i Literatura oraz Festiwal Literacko-Artystyczny Trakl-Tat.

Mateusz Sroczyński

Z Wojciechem Brzoską rozmawia Karol Pęcherz

Karol Pęcherz:

Jako poeta debiutujesz w czasopismach literackich w 1998 roku. Opowiesz trochę o tych czasach? Pamiętasz emocje związane z pierwszą publikacją?

Wojciech Brzoska:

Pamiętam to doskonale. Początek moich studiów w Katowicach , na Wydziale Filolologicznym Uniwersytetu Śląskiego, na kierunku kulturoznawstwo. Przeprowadzka z rodzinnego Sosnowca do większego miasta. Z konkursu poetyckiego znałem już Pawła Lekszyckiego, który był, zdaje się, moim pierwszym łącznikiem z resztą śląskiego środowiska poetyckiego. To z nim i z Pawłem Sarną zaczęliśmy zanosić wiersze do dwóch redakcji śląskich czasopism : „FA -artu” i „Opcji”. Obie redakcje mieściły się bardzo blisko budynku Uniwersytetu. Kiedy, dziś już niestety nieżyjący, wieloletni redaktor „FA-artu” Krzysztof Uniłowski nagrał mi się na telefoniczną sekretarkę, że chcą opublikować moje wiersze-byłem przeszczęśliwy. Dużym przeżyciem było także ukazanie się jako dodatku do „Opcji” naszych pierwszych arkuszy poetyckich. Chwilę potem poznałem kolegów z grupy Na Dziko: Bartka Majzla, Radka Kobierskiego, Maćka Meleckiego, Wojtka Kuczoka. Wysyłaliśmy wiersze do ogólnopolskich czasopism , pojawiały się kolejne publikacje oraz w 2000 roku mój debiut książkowy „Blisko coraz dalej”. W tym samym roku ukazała się też zredagowana przez Pawła Majerskiego antologia młodej poezji ze Śląska i z Zagłębia „W swoją stronę”.

KP:

Mniej więcej 10 lat później zaczynasz działać z projektem Brzoska Mosqito i płyta CD „Nie – tak – ty” , która ukazała się jako dodatek do Lampy .

Miałeś jakiś niedosyt? Wiadomo jak jest z poezją w tomach – są niszowe, spotkania poetyckie poza dużymi festiwalami (w tamtych latach pamiętam Manifestacje Literackie w Warszawie, Fort Legnica, a później Port Wrocław, Poznań Poetów) też nie gromadziły tłumów.Pamiętasz jakie były motywacje? Opowiesz coś o Adamie Kusiaku, z którym współpracowałeś?

WB:

Na początku lat dwutysięcznych, dokładnie w roku 2004 ukazała się antologia Na Dziko „Martwe punkty”, zredagowana przez Darka Pawelca. Tam, poza trzonem grupy pojawili się także tacy autorzy jak właśnie Lekszycki, Sarna i ja. To był bardzo ciekawy czas. Zbiegi Poetyckie Na Dziko organizowane w katowickim klubie GuGalander oraz w Jazz Clubie Hipnoza, połączenie prezentacji poetyckich i muzycznych. Pozytywny ferment kulturalny. Mniej więcej w tym czasie debiutował też zespół Pogodno, regularnie grywały Świetliki, Świetlicki z Trzaską oraz wiele innych świetnych słowno-muzycznych zestawień. Ja od wielu lat interesowałem się muzyką i faktycznie po kilku latach czytania wierszy w sposób klasyczny, na spotkaniach autorskich, zapragnąłem czegoś więcej. Adam Kusiak, ukrywający się pod pseudonimem Mosquito Project, autor ciekawej muzyki elektronicznej kręcił się w tamtych czasach w tym środowisku. Wydaje mi się, że poznaliśmy się po którymś z katowickich koncertów Pogodno. Pamiętam, że jego muzyka towarzyszyła czytanym przez nas wierszom ze wspomnianej antologii . Regularnie potem wpadaliśmy na siebie przy okazji różnych literacko-muzycznych wydarzeń, aż zaproponowałem mu współpracę. Tak w jego domowym studio z widokiem na diabelski młyn z wesołego miasteczka w Chorzowie powstawały nagrania na płytę „Nie-tak-ty”, którą potem zainteresowałem dystrybucyjnie Pawła Dunin-Wąsowicza z „Lampy” (2008). Z różnych przyczyn te działania z Adamem nie przerodziły się jednak w dłuższą współpracę.

KP:

Jak pracowaliście? Rozumiem, że pierwsze wspólne przetarcia mieliście na tych występach, o których wspominasz. Praca nad płytą łączącą teksty poetyckie i muzykę może już wyglądać różnie. Proponowałeś teksty? Nagrywałeś wokal pod muzykę czy muzyka powstawała później? To brzmi jak dość dobrze jednak zaplanowany aranż, zmiany tempa czytania, tonu głosu. Miałeś wpływ na fragmenty, partie wokalne, które podlegały przetworzeniu? Opowiesz trochę o samym procesie?

WB:

Praca nad płytą „Nie-tak-ty” w domowym studio Adama z tego co pamiętam przebiegała bardzo sprawnie. Spontanicznie i intuicyjnie, ale gładko. Adam potem wyprodukował całość, ja już po nagraniu wokali nie maczałem w tym palców. To było moje pierwsze takie doświadczenie i bardzo mi się spodobało. Miałem poczucie nadawania nowego, muzycznego życia tym napisanym już wcześniej wierszom. Tak jak wspominałem wcześniej-spotykaliśmy się niejako wpół drogi – ja z gotowymi wierszami i Adam z muzyką. Do gotowych zaproponowanych przez Adama aranży ja proponowałem konkretne wiersze i po prostu je melogadałem.

KP:

W sieci można znaleźć dwa klipy przygotowane do utworów z tej debiutanckiej płyty.

Autorką jest Justyna Marczewska. Wiersze oprócz oprawy muzycznej wchodziły dodatkowo w przestrzeń wizualną. Wiesz, muzyka jest abstrakcyjna, obraz już jednak narzuca treści. Jaki mieliście pomysł na to?

WB:

Te klipy to była totalna partyzantka, zrobiona bez budżetu, siłą chęci,dobrej woli i talentu Adama, Justyny i przyjaciół. Oba częściowo zrealizowane w moim mieszkaniu. Jedno wideo nakręcił i zmontował Adam do naszego wspólnego pomysłu, drugi-zakolegowana z nami , ówczesna studentka katowickiej Akademii Sztuk Pięknych Justyna Marczewska. Oczywiście chcieliśmy uniknąć dosłowności. Wiesz, moje wiersze, wbrew pozorom jednak są oparte w dużej mierze na konkrecie, ale nie chcieliśmy aby strona wizualna oddawała to 1/1. To jak z pisaniem- trochę się odsłaniasz i trochę zasłaniasz. Tak tutaj warstwa wizualna trochę się zbliża to oddala od konkretu wiersza, korespondując z nim, ale nie „zarzynając”. Zawsze w łączeniu różnych dziedzin sztuki zależało mi na tworzeniu wartości dodanej, a nie tylko podkreślaniu, wzmacnianiu już istniejącej.

KP:

Potem rozwinąłeś współpracę z Dominikiem Gawrońskim. W 2011 roku powstał duet Brzoska / Gawroński, pierwsza płyta datowana na 2012 wyprodukowana we współpracy z instytucją Ars Cameralis. I też pytanie o metodę: Jak pracowaliście? Dawałeś teksty Dominikowi? Recytacje? Czy najpierw powstawała baza muzyczna i dobierałeś teksty do charakteru muzyki?

WB:

Rzeczywiście – po artystycznym rozstaniu z Adamem szukałem możliwości współpracy z innymi muzykami. Katowicki fan muzyki i recenzent Łukasz Folda powiedział mi o istnieniu „młodego, zdolnego autora muzyki elektronicznej” i tak odezwałem się do Dominika, proponując mu współdziałanie. Nasze pierwsze spotkanie miało miejsce właśnie w katowickim jazz clubie „Hipnoza” pewnie około 2010 roku. A pierwsze próby w moim mieszkaniu. Od razu, do współpracy zaprosiliśmy śpiewającą koleżanką Asię Małankę, która zarówno płytowo jak i koncertowo towarzyszyła nam przez kilka lat. Dość szybko do naszej trójki dołączył świetny gitarzysta Wojtek Bubak (znany z zespołu Sensorry oraz z późniejszej współpracy z Jackiem Lachowiczem). Z czasem lepiej poznawałem środowisko muzyczne i tak przez duet Brzoska i Gawroński przewinęli się jeszcze: Michał Kmita na perkusji zastąpiony później przez Przemka Borowieckiego oraz gitarzysta Michał Karbowski. Na jednej z płyt gościnnie zgodził się dograć swój klarnet basowy znakomity Mikołaj Trzaska. Z Dominikiem Gawrońskim zawsze współpraca wyglądała i wygląda do dzisiaj tak, że punktem wyjścia dla naszych wspólnych działań była jego muzyka. To po jego dźwiękowych ścieżkach podążałem zarówno z wyborem wierszy jak i sposobem ich „położenia” na aranżach. Spotykaliśmy się wpół drogi- ja za swoim gotowym, napisanym wcześniej wierszem, on z muzycznym szkicem, który mi wysyłał. Na dalszych etapach pracy nad płytą Dominik oczywiście przerabiał jeszcze swoje produkcje, co zresztą na początku współpracy było dla mnie dość trudne do oswojenia. Teraz nie mam już z tym takiego problemu.

KP:

Myślę, że ten dystans poety i pewnego rodzaju nieufność , o której wspominasz, może bierze się z pewnego przywiązania do medium tekstu i recytacji, która jest jednak działalnością osobniczą, solową. Muzycy oczywiście też mogą występować solo ale jednak naturalnie tworzą mniejsze lub większe zespoły, składy, bazując na różnych instrumentach rytmicznych, melodyjnych itd. A tu ktoś Ci gmera w Twoim instrumencie, w zasadzie nawet nie chodzi o ingerencję w tekst, tylko o np. przetworzenia wokalne. Myślisz, że ta trudność oswojenia wynikała z takiej próby ochrony tekstu / głosu? Czy ten dystans się skracał z kolejnymi płytami, wzrastała otwartość na pomysły Gawrońskiego?

WB:

Masz rację z tym, że na pewno każde działanie artystyczne nawet w małej, dwu czy trzyosobowej grupie wiąże się zawsze z koniecznością pójścia na pewne kompromisy. To bywa trudne. Gra zespołowa. W pisaniu sam sobie decydujesz o wszystkim. W mojej współpracy z Dominikiem, ale i potem z kolejnymi muzykami tworzącymi elektronikę najtrudniejsze było to, co mój przyjaciel trębacz Marcin Markiewicz nazywa żartobliwie „wersjonizmem”. Na początku jest jakiś aranż oraz nagrany do niego wiersz. Po jakimś czasie dostaję zupełnie inną, zdaniem muzyka lepszą wersję muzyczną , często prawie zupełnie przerobioną…Nie chodzi zatem nawet o mój wokal, z którym nie mam problemu, kiedy ktoś poczyna sobie z nim jak z narzędziem do produkcji płyty. Ale o to, że muzycznie czasem kolejna wersja danego kawałka zamiast być lepszą, jest moim zdaniem gorszą. A na pewno inną, niż ta, do której ja wybierałem konkretny tekst, który miał być z nią spójny. I do której już zdążyłem się przyzwyczaić. Którą polubiłem i wstępnie uznałem za artystycznie udaną. To w dawnych czasach było źródłem wielu spięć, które jednak na szczęście udawało się neutralizować. Teraz już podchodzę do tego wszystkiego z większym spokojem, z Dominikiem znamy się już też długo i potrafimy o tych trudnych momentach przy pracy nad płytą rozmawiać.

KP:

Wydaliście wspólnie trzy płyty : „Nunatak” Ars Cameralis, Katowice 2012, „Słońce, lupa i mrówki” WBPiCAK, Poznań 2015 oraz „Zapominanie” Fundacja im. Tymoteusza Karpowicza, Wrocław 2019.

Przy tej ostatniej oczywiście maczałem trochę swoje palce, bo byliśmy jej wydawcą, ale nasza rola ograniczała się do projektu digipaku, tłoczeniem CD i dystrybucją. Dostrzegasz na przestrzeni tych lat swój rozwój? Czy po latach myślisz sobie, nie noooooo ta pierwsza jednak była najlepsza.

WB:

Tu odpowiem krótko- dostrzegam progres. Do pierwszej płyty wracam już bardzo rzadko, była takim przetarciem. Nie twierdzę, że jest zła, ale na kolejnych słychać już, myślę,nasze większe doświadczenie, zgranie. To zresztą dostrzegali też recenzenci. Kolejna rzecz pod roboczym tytułem „Głośne historie” – w drodze. Dominik mówi, że najlepsza będzie właśnie ta nowa.

KP:

I może też przy okazji zapytam, czy kiedy zacząłeś już funkcjonować w takiej podwójnej roli jako dość aktywny i regularny poeta wydający kolejne tomy z wierszami oraz jako poeta – wokalista , czy zdarzało Ci się pisać wiersze z myślą, że to będzie właśnie tekst do muzyki?

WB:

Nie, nigdy. Zawsze moją podstawową,pierwotną twórczością pozostaje poezja. Muzyka to nadawanie nowego życia wierszom. Ale myślę, że ogólnie moja muzyczna działalność może też mieć jakiś wpływa na pisanie. Sporo moich wierszy jakoś dziwnie nadaje się do „umuzyczniania”. Fraza nie jest za długa. Dobrze siedzi w rytmie. Czasem muszę ją minimalnie dopasować, ale to są raczej kosmetyczne poprawki, cięcia. Te wiersze, taką mam nadzieję, dobrze funkcjonują w obu przestrzeniach. Na papierze i w głosie. Z muzyką.

KP:

Ciekawią mnie te momenty, nazwijmy to kłótni pomiędzy tekstem i muzyką, kiedy właśnie jakiś fragmencik partii tekstowej wychodzi gdzieś poza takt. Łatwo Ci przychodzi ucięcie czegoś w frazie, przekształcenie słowa na bardziej rytmiczny synonim? Kombinujesz najpierw wokalnie: czy nie da się tego jednak jakoś tam w ten podkład wsadzić? Dasz jakiś przykład, gdzie zaistniała taka sytuacja, że w książce jest inaczej niż w produkcji muzycznej?

WB:

Wiesz, teraz przychodzą mi do głowy rzeczy akurat w drugą stronę dopasowujące teksty do muzy, uwypuklający refreniczność znaczeń. Tak się stało m.in. w piosence „Wakacje” Brzoski i Gawrońskiego z płyty „Słońce lupa i mrówki” gdzie nasza ówczesna wokalistka wyśpiewuje co jakiś czas tę frazę. To nieczęste momenty zaśpiewane, ale już sama repetycja pojawia się często, chociażby w Pikselach („byłaś dla mnie rozlaną pod balkonem tęczą benzyny”). Na płytach te struktury poetycko-muzyczne są bardziej zwarte, na koncertach bardziej bawię się znaczeniami, czasem przyjdzie mi do głowy spontaniczne zestawianie ze sobą pojedynczych słów z poprzednich części utworu i tak tworzenie z nich nowych sensów i kontekstów. Na pewno zdarzało się też skracanie, ale w tej chwili nie potrafię przypominieć sobie żadnego konkretnego przykładu, czyli jednak zdarzało się to rzadziej.

KP:

Przejdźmy może teraz do koncertów. Możesz opisać takie kluczowe konfiguracje w jakich najczęściej występujesz lub występowałeś w ramach swoich muzycznych projektów / składów? Przez tyle lat na pewno przewinęło się wiele osób.

WB:

Trochę już o konkretnych nazwiskach wspominałem wcześniej, ale teraz tak chronologicznie (poza mną na wokalu-poszczególne składy):

– Brzoska & Mosquito ( Adam Kusiak-kompozycje,elektronika)

-Brzoska i Gawroński ( Dominik Gawroński-kompozycje,elektronika, Joanna Małanka-wokal, Wojtek Bubak/Michał Karbowski -gitara, Przemek Borowiecki/Michał Kmita -perkusja )

-Brzoska/Marciniak /Markiewicz (Łukasz Marciniak -kompozycje,gitara i Marcin „Cozer” Markiewicz – trąbka)

-Brzoska Kolektyw ( Ola Rzepka- perkusja, Łukasz Marciniak- kompozycje,gitara, Zosia ilnicka-flet, Kuba Wosik- kontrabas, Marcin Markiewicz/Mateusz Żydek -trąbka)

Piksele (Arbuz Arbuziński -kompozycje, elektronika i Marcin Markiewicz-trąbka)

Dendro (Michał Sosna-kompozycje,saksofon, elektronika)

Na płytach poza wspomnianymi gościnnie występowali też : Mikołaj Trzaska (klarnet basowy) czy Wojtek Kucharczyk (który robił nam remiksy i okładkę pierwszej płyty).

W sumie z wszystkimi zespołami zagrałem grubo ponad sto koncertów w całej Polsce i jeden w Czechach. Najwięcej chyba z trio B/M/M. Ostatnio z Pikselami na Off Festivalu. Teraz najczęściej z Dendro.

KP:

Odczuwasz jakiś podział, że muzyka elektroniczna ma większe ograniczenia niż taki żywy, instrumentalny skład. Masz swoje ulubione instrumentarium? Nie chce narzucać odpowiedzi, heh, ale z moich doświadczeń wynika, że elektronika i poezja wychodzi lepiej na aranżacjach , np. płytowych czy do klipu, a koncertowo poezja płynniej wchodzi w instrumentalny skład. Instrumentaliści mogą po prostu szybciej reagować na to co się dzieje aktualnie na scenie, nie są ograniczeni jakąś pętlą, samplem beatu. Mogą się na różne sposoby rozkręcić, wyciszyć, zaimprowizować itd. Jakie są Twoje doświadczenia ?

WB:

Ostatnio najbardziej lubię połączenie elektroniki z „żywymi” instrumentami, tak jak to dzieje się w najnowszym Dendro: z saksofonistą Michałem Sosną czy w Pikselach z moim przyjacielem trębaczem Marcinem Markiewiczem oraz elektroniką Arbuza.Ale przecież z Dominikiem Gawrońskim też zaczynaliśmy od elektroniki, a potem dokooptowywały się „żywe” instrumenty. Oczywiście wielką przyjemność sprawia mi też granie z moim w sumie sześcioosobowym Kolektywem, to jest taka frajda grania z dużym składem i z naprawdę świetnymi muzykami, ale jak wiadomo : organizacyjnie nie jest to proste, zwłaszcza zorganizowanie koncertu u nas takiego dużego składu za sensowne honorarium graniczy z cudem. Ale masz rację- płyty szybciej i sprawniej robi się z „elektronikami”.

KP:

Na koniec zapytam o projekt Z Michałem Sosną. Graliście niedawno u nas w księgarni Tajne Komplety seta. Michał działa w dwóch przestrzeniach: obsługuje podkłady elektroniczne, a jednocześnie ma przestrzeń na grę na saksofonie, który również moduluje różnymi efektami. Ma też spore doświadczenie w komponowaniu utworów do wydarzeń teatralnych. Chyba dobrze czuje się w materii literackiej? Jak Ci się z nim pracuje? I czy po fazie ogrania materiału na koncertach planujecie coś więcej z tym projektem robić? Płyta? Powstają cały czas nowe produkcje? Spotykacie się , robicie próby?

WB:

Michała Sosnę znam od bardzo dawna. Zawsze ceniłem go jako niezwykle interesującego i aktywnego na różnych muzycznych polach saksofonistę. Dwa lata temu, kiedy moje prywatne ścieżki częściej przebiegały przez Tychy, gdzie Michał ma muzyczną pracownię- zaproponowałem mu współpracę. Wtedy jednak z różnych przyczyn zmuszeni byliśmy na kilkanaście miesięcy zawiesić działania. Wiosną tego roku nastąpił najlepszy czas na kontynuację. Ja po dwudziestu latach pracy w więzieniu wreszcie mogłem poświęcić się tylko literaturze i muzyce, a jak się okazało Michał zyskał doświadczenie jako wrażliwy na słowo twórca muzyki teatralnej. To znacznie przyspieszyło nasze wspólne działania. W kilka miesięcy powstał materiał oparty na moich najnowszych wierszach. Jesienią, tak jak wspomniałeś, zaczęliśmy koncertować. Zagraliśmy m.in. w Twoich Tajnych Kompletach oraz na reaktywowanym po pięciu latach Zbiegu Poetyckim Na Dziko w Sosnowcu. Materiał, który gramy na koncertach jest tym, który, tak myślę, z powodzeniem moglibyśmy zarejestrować w studio i zrobić z tego płytę.