(O historiach miłosnych w prozie izraelskiej Marka Hłaski).
A gdy się zejdą raz i drugi
Kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością?
Jan Pietrzak
W literaturze interesowała mnie tylko jedyna sprawa: miłość kobiety do mężczyzny i ich klęska[1] – To słynne zdanie z Pięknych dwudziestoletnich znają chyba wszyscy amatorzy twórczości Marka Hłaski. Oto jeden z największych ?twardzieli? polskiej literatury, pisarz przeklęty, buntownik z wyboru, stylizujący się na Humphreya Bogarta i Jamesa Deana stwierdza, że w sztuce interesuje go miłość. Nie zło, ciemne strony rzeczywistości, cała ta ?czarna literatura?, ale właśnie uczucie, jakie łączy dwoje ludzi, i które nie może być spełnione. Mimo wcześniejszych przebłysków, motyw ten wysuwa się na pierwszy plan pisarstwa Hłaski dopiero w tzw. ?tekstach izraelskich?, którym poświęcę ten tekst. Nie będę opisywał perypetii poszczególnych bohaterów, ale skupię się wykazaniu pewnych prawidłowości i schematów, przewijających się w każdym z tych utworów, szczególną uwagę poświęcając kreacjom bohaterów ? kobiet i mężczyzn, którym nie udaje się spełnienie swojej miłości.
W kreowanych przez Marka Hłaskę związkach role zdecydowanie pierwszoplanowe zdają się grać mężczyźni. Dużo im jednak bliżej do życiowych wykolejeńców, wolących zapomnieć o kobietach, niż romantycznych kochanków. To ludzie w średnim wieku, po wielu przejściach, mający niejedno na sumieniu: morderstwa, pobicia, oszustwa i całe mnóstwo innych brudnych czynów. Są zgorzkniali, cyniczni, wyniszczeni. Odbija się to nie tylko w ich stanie psychicznym, ale także w fizyczności, co doskonale widać choćby w opisie majora Abakarowa: (?) patrzył w lustro poza ladą, w którym majaczyła się jego twarz, spalone włosy, zapadłe, ścięte policzki niby dwie płytki z mosiądzu, których przedłużenie musiałoby się gwałtownie spotkać pod kątem niemal ostrym tuż za podbródkiem przeciętym szramą; jasne skośne oczy i krótki nos, którego lekkie zakrzywienie widać było teraz, kiedy stał odwrócony(?) z wyrazem napięcia na twarzy, który nie ustępował nigdy(?)[2]. Wyłania się z tego opisu człowiek zmęczony życiem, ale jednocześnie ciągle na coś czekający, zacięty. Taki, któremu los odebrał już wszystko, a który ciągle musi nieść jego ciężar, ponieważ ma coś jeszcze do załatwienia. Podobnie rzecz ma się z innymi ?kochankami? z prozy Hłaski.
Cechą wspólną im wszystkim jest także szeroko rozumiana bezdomność, o której powiada Jan Galant: bezdomność do dwojaka: pierwsza to ta, która wynika z włóczęgostwa oraz braku stałego zajęcia i objawia się częstymi zmianami adresu(?) Drugie jej oblicze wydaje się o wiele bardziej znaczące i tragiczne. Bezdomność w tym wypadku nabiera uniwersalnego charakteru ? oznacza brak ojczyzny. Staje się ona pewną niezmienną cechą biografii, niezależnie od przestrzeni i czasu[3]. I rzeczywiście, mężczyźni Ci, to w większości przypadków (wyjątkiem jest tu tylko Dov Ben Dov z „Wszyscy byli odwróceni”) emigranci z krajów zza żelaznej kurtyny, wierzący, że Izrael da im upragnioną ojczyznę i spokój. Wszyscy są biedni, pozbawieni środków do życia, imają się najróżniejszych (nieraz hańbiących) zajęć, by przeżyć. Nie dziwi więc, że z reguły przebywają w najgorszych dzielnicach i knajpach większych, izraelskich miast. Oto modelowa biografia Hłaskowskiego bohatera: Wiek ? trzydzieści dwa lata. Pierwszego napadu rabunkowego dokonałeś w wieku lat piętnastu(?) Potem dokonałeś dwudziestu siedmiu włamań(?) Potem dokonaliście kradzieży na Dworcu Głównym we Wrocławiu razem ze swoim kumplem i wtedy Cię dorwali. Potem zdezerterowałeś z armii. Potem byłeś karany w Niemczech za pijaństwo, w Szwajcarii za pijaństwo, w Izraelu za znęcanie się nad prostytutką, za strzelaninę na Sycylii. Potem byłeś przez długi czas sutenerem, aż do chwili w której twoja dziewczyna wyskoczyła przez okno. Od tego czasu wszedłeś na uczciwą drogę i zarabiasz na życie jako oszust matrymonialny[4]. Nic dodać, nic ująć.
Na drodze bohatera tego typu staje kobieta ? szansa na odmianę złego losu. Nie ma tu jednak mowy o żadnej idealnej damie z dobrego domu. Kobiety Marka Hłaski są upadłe. To najczęściej prostytutki, nie raz zmuszane do aborcji, mające za sobą wiele nieudanych prób ułożenia sobie życia. Co jednak ważne w tej prozie, urastają one niemal do rangi świętych i to one, wbrew pozorom, są najczystsze. Powiada o prostytutkach Marek, bohater W dzień śmierci Jego: To ciężki kawałek chleba i one są twarde; twardsze od żon, córek i naszych matek[5], oraz w innym opowiadaniu: I to prawda , że z każdej z nich można zrobić kurwę; ale to tylko dlatego, że nie umiemy z nich zrobić świętych; a one robią tylko to, co my umiemy z nimi zrobić[6]. Cytat to ważny, wskazujący na dominującą rolę pierwiastka męskiego w związku ? to on kreuje kobietę, ma szansę ją zbawić, ale jednocześnie upodlić, wyciągnąć z najgorszego lub w najgorsze spuścić. Płeć piękna w opowiadaniach Hłaski chce tylko spokoju, znalezienia mężczyzny przez którego będzie kochana i który po latach cierpienia i poniżenia da jej normalne życie, jakie jest jej największym marzeniem. Stąd usilne naleganie Ewy na Marka, czy Katarzyny na Abakarowa, by wraz z nimi opuścili Izrael, stąd ucieczka Leny od Griszy oraz tragiczny w skutkach sabotaż dokonany przez Urszulę.
Kobiety Hłaski, chcą uciec ze swoim ukochanym i zapomnieć o wszystkim co było wcześniej i co jest teraz, jego mężczyźni nie mogą tego zrobić. Oni są związani, najczęściej męską przyjaźnią, która w tej prozie stoi ponad miłością. Szczególnie interesujący jest tu przypadek majora Abakarowa i jego zemsty za śmierć Izaaka, stającej się dla niego celem życia i zarazem jego pożywką, motorem i napędem do działania. Nie słucha on Katarzyny, próbującej odwieść go obranego zamiaru i wypełnia swą zemstę. Po tym brudnym czynie nie zostaje w nim już nic ? świadomie i spokojnie idzie na śmierć. Podobnie postępują inni Hłaskowscy mężczyźni ? zawsze wybierają przyjaźń, tracąc przy tym miłość. Są, jak kto woli, zbyt słabi lub zbyt silni, by porzucić zniewalające ich więzy.
Powyższe uwagi odnosiły się głównie do wcześniejszych opowiadań ?cyklu izraelskiego?: „W dzień śmierci jego”, „Wszyscy byli odwróceni” i „Brudnych czynów”. Dużą zmianę niosą zaś ze sobą teksty, w których do relacji między kobietą i mężczyzną wdziera się gra. Mam tu na myśli „Drugie zabicie psa”, „Nawróconego w Jaffie” oraz w szczególności, „Opowiem wam o Esther” ? moim zdaniem najlepsze opowiadanie Hłaski. W tych utworach niemal nic nie dzieje się naprawdę, wszystko jest wykreowane przez głównych bohaterów ? Marka i Roberta. Każde słowo, każdy gest jest starannie zaplanowany. Gra staje się drugim życiem, czasem nawet jedynym. To wyraźny krok naprzód w porównaniu do poprzednich opowiadań. Oczywiście, bohaterowie tych tekstów to nadal wykolejeńcy, nadal osoby mające brudne sumienie, obracające się w ciemnych kręgach i wpisujące się w przytoczoną powyżej modelową biografię. Równolegle jednak niczym już niezwiązane, wolne od wszelkich zobowiązań, czy to wynikających z burzliwej przeszłości, czy konieczności dochowania wierności przyjaźni. Nie ulega wszak wątpliwości, że to co łączy Marka i Roberta nie jest nawet namiastką relacji między Abakarowem i Izaakiem czy Griszą i Markiem. Nowi ?przyjaciele? są związani ze sobą bardziej zawodowo niż emocjonalnie ? potrzebują się by przeżyć. Mają też wspólną pasję ? grę, tworzenie drugiego życia, alternatywnego świata.
Z każdym kolejnym tekstem poziom sztuczności się rozszerza, wchodzi na wyższe szczeble. O ile w „Drugim zabiciu psa” gra jest po prostu źródłem utrzymania, o tyle w „Nawróconym w Jaffie” staje się już pasją. Bohaterowie, grają, układają kolejne fabuły bez żadnych ekonomicznych czy racjonalnych potrzeb. Staje się to ich nałogiem ( np. historia z Luisą, czy żoną misjonarza), którego kulminacyjnym stadium jest „Opowiem wam o Esther”. W tym opowiadaniu nie sposób odróżnić prawdy od fałszu. Niemal każdy element rzeczywistości, bez wyjątku, zdaje się wpisywać w powstały wcześniej scenariusz, a bohaterowie nawet nie próbują ukrywać swego aktorstwa. Gra pochłania wszystko i wszystkich, nic nie jest od niej wolne.
Należałoby w tym miejscu postawić pytanie, skąd taka ekspansja sztuczności w życiu i uczuciach bohaterów. Czy to już zupełne załamanie i zwątpienie w szansę na odmianę życia? Z jednej strony rzeczywiście, bohaterowie, zarówno Marek, jak Robert próbują zniszczyć w sobie wszelkie pozory rzeczywistości, całe swoje życie zmienić w film, tak jakby w realnej egzystencji nie pociągało ich już nic, jakby po swoich przejściach mieli już dość wszystkiego i szukali odskoczni. Nie jest to jednak cała prawda. Gry głównych bohaterów mają znacznie głębszy sens ? paradoksalnie próbują doprowadzić do prawdy. Powiada Bogdan Rudnicki: Ludzka gra toczy się dalej, trwa przybieranie masek w żmudnym procesie docierania do twarzy[7] i trafia w sedno. Ci wyniszczeni ludzie układają gry, by pozwoliły im one dojść do namiastki realności w życiu. Łudzą się, że preparując romantyczną historię znajdą to czego im do tej pory brakowało ? miłość. Gra niestety wymyka się spod kontroli. Niczym nałóg, wciąga ich tak głęboko, że nawet w chwili, gdy udaje się osiągnąć to na co liczyli – gdy mogą w końcu uciec i zacząć normalne życie, nie są w stanie tego zrobić. Miejsce dawnych więzów przyjaźni zastępują teraz kajdany gry.
Pierwszą ofiarą owych gier pada miłość i co ważne, jest to miłość wykreowana przez głównych bohaterów. Ich pierwotnym celem jest rozkochanie w sobie kobiety (W „Drugim zabiciu psa” w celach zarobkowych, zaś w kolejnych tekstach z wewnętrznej potrzeby kreacji). Kiedy im się udaje i to początkowo sztuczne uczucie zaczyna przeistaczać się w coś naprawdę wartościowego, w realność, kiedy gra osiąga swój cel i z fałszu powstaje prawda ? tworzą się szczere więzi międzyludzkie, Marek (główny bohater tych opowiadań) nie jest w stanie ?zejść ze sceny?. Nie pozwala grze rozmyć się w życie. Ciągnie ją do końca. Niczym zawodowy aktor, wbrew wszelkim przeciwnościom, rozgrywa swą partię do końca, równocześnie niszcząc to, co odgrywaną rolą zbudował. Tym razem nie ma wątpliwości ? jest zbyt słaby. Jak sam stwierdza: (?) kiedy nie było już Esther, wiedziałem , iż byłem po prostu zbyt słaby, aby naprawdę mieć świętą kobietę; ale wtedy byłem młody i zdrowy i mogłem ją mieć, gdybym umiał zapomnieć o tym, co przeżyłem, co widziałem i co powiedzieli mi inni[8]. Na tym właśnie polega tragedia Hłaskowskich bohaterów ? gdy są młodzi i silni, nie chcą odczepić się od życia, poświęcić kobiecie. Gdy zaś zaczynają to rozumieć, są już na to zbyt słabi i już nie potrafią stworzyć własnej świętej. Grają bo potrzebują nadziei na zmianę losu i za każdym razem szansę, którą przecież sami wypracowali tracą. Co gorsza im dalej posuwa się gra, tym większa u nich świadomość tego faktu.
Wyłania się nam tutaj swoista impotencja męskich bohaterów Hłaski, brak zdolności do działania, wynikający z niewiary, ale i strachu przed kolejną porażką, kolejnym zawodem. Powiada Marek z „Opowiem wam o Esther”: Znałem lotników, którzy latali na samolotach, których nie chciało ubezpieczyć żadne towarzystwo asekuracyjne; znałem szesnastoletnich terrorystów, którzy zabijali; i znałem jeszcze wielu innych, a wszyscy oni potrafili dobrze pić i bić się(?) ale żaden z nich nie był aż na tyle odważny, aby naprawdę uwierzyć w dobroć kobiet.(?) Tego nie potrafiłem nawet ja[9]. I ten właśnie strach jest przyczyną klęsk wszystkich mężczyzn z opowiadań Hłaski. Mimo, że są oni pierwszoplanowymi postaciami tych tekstów, że wszystko zależy od nich, nie są w stanie zmienić swojego losu. Brak im sił i wiary, by wykorzystać stojącą przed nimi szanse. Nie mają tej nadziei, która przynależy Hłaskowskim kobietom, każącej rzucić im wszystko i pójść za swoim wybrankiem.
W relacjach damsko-męskich w prozie Hłaski niezwykle ważną rolę pełni akt seksualny. Tutaj nie stanowi on wyłącznie zaspokojenia popędu płciowego. To przede wszystkim całkowite zespolenie dwóch ciał, przekazanie swojego zapachu, potu drugiej osobie. Niesie on ze sobą także oczyszczenie, jest pierwszym impulsem do rozpoczęcia nowego życia. To niejako od niego wszystko się zaczyna i nim się kończy. Symboliczna jest tu scena ostatniego spotkania między Abakarowem i Katarzyną, w której major, poprzez akt płciowy właśnie, uwalnia od siebie swą partnerkę. Pozwala jej odejść i jednocześnie ratuje od samobójstwa, przypominając o pięknie miłości fizycznej. Daje jej nadzieję i siły na kolejną próbę ułożenia sobie życia. Równie ciekawie rzecz wygląda w „Opowiem wam o Esther”, gdzie z kolei brak aktywności seksualnej bohaterów, spowodowany ciążą, prowadzi w kulminacyjnym punkcie opowiadania do zdrady, której konsekwencją jest śmierć tytułowej Esther. W tym tekście miłość umiera nie tylko symbolicznie, ale i fizycznie. Analogicznie seksualność jawi się całej prozie izraelskiej Hłaski. Stanowi ona jedną z elementarnych części miłości dwojga ludzi ? na niej wszystko się zaczyna i na niej kończy.
Interesująca jest również jej oczyszczająca moc. Zauważyliśmy już, że kobiety w prozie autora Pięknych dwudziestoletnich to głównie prostytutki oraz, że Marek, bohater późniejszych opowiadań cyklu, utrzymuje się z oszustw matrymonialnych. Postaci te żyją z handlu własnym ciałem, mają mnóstwo partnerów, zawsze jednak widać w nich wyraźny podział na stosunki z ?klientami?(wszystkie jesteście klientkami[10] powiada wszak Marek) i te wynikające z prawdziwych uczuć. Druga z wymienionych kategorii ma właśnie zdolność oczyszczania, pozwala bohaterom zapomnieć o wszystkich przygodnych aktach erotycznych i zapachem ciała ukochanego, zmyć z siebie wszystkie inne. Stosunek wynikający ze szczerej miłości przywraca ich uczuciu czystość. Za każdym razem ponownie stwarza ich dla siebie, pomaga się odnaleźć. Jest gwarantem przynajmniej iluzji normalności.
Podobną funkcję pełni w tych utworach kino. Jest ono stale obecne w życiu Hłaskowskich bohaterów. Filmy są dla nich nie tylko jednym ze sposobów spędzenia wolnego czasu, ale także obrazem innego, lepszego życia, które Ci chcieliby naśladować. Srebrny ekran, mimo iż dziejące się na nim wydarzenia są tylko fikcją, rodzi w widzach prawdziwe uczucia ? żal, współczucie, gniew. Emocje, z których często szare ludzkie życie jest wyzute. Hłaskowscy bohaterowie zdają się widzieć tę zależność. Stąd, jak sądzę ich zamiłowanie do gry, do sztuczności ? wierzą, że tak, jak gwiazdom kina uda się im stworzyć coś prawdziwego, wywołać wzruszenie. Są zapatrzeni w zachodnie produkcje kinowe i robią wszystko, by ich życie również stało się filmem, by niosło za sobą prawdziwe uczucia. Kino jest więc dla nich z jednej strony odskocznią od rzeczywistości, z drugiej jednak narzędziem pobudzającym wyobraźnię, wzruszającym zmysły, które popycha ich do aktu kreacji ? próby zagrania własnego życia. Film staje się dla nich paradoksalnie namiastką realności.
Obecność kina w tej prozie dostrzegalna jest także na płaszczyźnie konstrukcji fabuły. Wszystkie układy miłosne u Hłaski wyglądają, jakby były pisane ?pod kino? i to na wielu poziomach. Autor wyraźnie gra tu z czytelnikiem, co rusz puszczając mu oczko nawiązaniem do jakiegoś słynnego filmu, stylizacją na jedną z gwiazd srebrnego ekranu ? najczęściej Humphreya Bogarta. W każdym z omawianych tekstów odnajdziemy przynajmniej kilka parafraz z jego kwestii, nieraz nawet dokładne odtworzenie całych, długich dialogów ( jak choćby słynna rozmowa Bogarta i Bergman z Casablanki ?przepisana? w „Opowiem wam o Esther”[11]). Hłasko jest zauroczony filmem, tak samo , jak jego bohaterowie. Czerpie z niego inspiracje, w oparciu o nie układa szkielety swoich miłosnych fabuł, przenosząc tym samym grę na wyższy stopień ? na poziom konstrukcji utworu.
Gra więc pochłania wszystko, od bohaterów po samą formę dzieła. Objęta jest nią także miłość, która z każdym kolejnym utworem traci część swojej niezależności. Wynika to z pogłębiającej się wraz ze sztucznością niewiarą bohaterów, szczególnie mężczyzn, na zmianę swego losu. O ile postaci z pierwszych tekstów cyklu próbowały jeszcze działać, walczyć, o tyle Marek z dzieł późniejszych, traci wszelką motywację do czynu. Jego marazm dochodzi do tego stopnia, że w „Opowiem wam o Esther” nie chce nawet podjąć gry, ogranicza się do układania fabuł i opowiadania ich innym. Nie wchodzi już na scenę. Nie ma w nim ani krzty wiary na szansę powodzenia gry. W tym tekście grać zaczynają już nawet kobiety, które przecież wcześniej nieświadome były aktorstwa swych partnerów ? padały ich ofiarami. Teraz mimo długiego oporu, mimo swej pierwotnej prawdziwości same wpadają w nałóg gry, wierząc, jak wcześniej mężczyźni, że przynajmniej dzięki niej uda się im dojść do prawdy. Nadzieję tę dawno już straciły postaci męskie.
W tej prozie, zgodnie ze słowami Hłaski, na miłość czeka tylko klęska i zapomnienie. Jest ona stopniowo, ale zdecydowanie wypierana z życia bohaterów i powoli odchodzi. Powiada Marek: (?) to wszystko, co dzieje się przez cały czas, dzieje się między bólem dwojga ludzi, i zaczyna się bólem, i kończy się bólem.(?) Tylko że teraz już konają bez bólu i może nawet będą rodzić bez bólu; i odbierać dziewictwo bez bólu[12]. Rzeczywiście miłość bohaterów Hłaski pełna jest bólu, wściekłości i wrzasku. Nawet gdy traci już swą realność, gubi się w odmętach gry, to ciągle prawdziwie i bardzo boli. Udało się postaciom z ?tekstów izraelskich? pozbyć wszystkiego co autentyczne ? miłości, przyjaźni, nadziei, ale pozostał im ból, który w sobie pielęgnują, któremu nie pozwalają umrzeć. To on jest ich ostatnią szansą na powrót do życia, ostatnim mostem łączącym ich z tym co prawdziwe. Dopóki boli oni żyją. Dlatego tego chcą, dlatego tego potrzebują ? bez bólu nie pozostanie w nich już nic. Jest on ostatnim protestem przeciw sztuczności świata i jedynym przypomnieniem, że można jeszcze czuć i kochać. Miłość bohaterów Hłaski otwiera się i zamyka na bólu. Na bólu dwojga ludzi, którzy stracili wszystko i już nie mogą dosięgnąć gwiazd.
Paweł Bernacki
Bibliografia
Literatura podmiotu:
Hłasko M., Piękni dwudziestoletni, Warszawa 2008.
Hłasko M., Sowa, córka piekarza; Nawrócony w Jaffie, Warszawa 1989.
Hłasko M., Utwory wybrane, t. I i III, Warszawa 1986.
Literatura przedmiotu
Galant J., Marek Hłasko, Poznań 1996.
Rudnicki B., Marek Hłasko, Warszawa 1983.
[1] M. Hłasko, Piękni dwudziestoletni, Warszawa 2008, s. 136.
[2] M. Hłasko, Utwory wybrane, t. III, Warszawa 1986, s. 162.
[3] J. Galant, Marek Hłasko, Poznań 1996, s. 78.
[4] M Hłasko, Sowa, córka piekarza; Nawrócony w Jaffie, Warszawa 1989, s. 203-204.
[5] M. Hłasko, Utwory wybrane, t. I, Warszawa 1986, s. 428.
[6] Tamże, s., 466.
[7] B. Rudnicki, Marek Hłasko, Warszawa 1983, s. 141.
[8] M Hłasko, Utwory wybrane, t. I, s. 466.
[9] Tamże, s. 466.
[10] M Hłasko, Sowa, córka piekarza; Nawrócony w Jaffie, Warszawa 1989, s.184.
[11] M. Hłasko, Utwory wybrane, t. I, Warszawa 1986, s. 481.
[12] Tamże, s. 483.
Ciekawe ile osób obróciło monitor (albo głowę) do góry nogami, patrząc na pierwsze foto 😉
końcówka, czyli tak zwane podsumowanie jednak smutne, ale pewnie prawdziwsze niż próżna obietnica miłości i późniejszy zawód. mądrość tkwi w rozumieniu tak zwanej chujni i nie podejmowaniu prób zmiany, czyli pohamowaniu. I tylko od czasu do czasu, jak gdyby dla rozrywki, należy tu i ówdzie dać losowi w mordę. houk