Marks niezupełnie, bez klasy
Aktualizują przestrzeń na coraz bardziej rozkopanym dworcu: ?Informacje o aktualnym peronie podaje wyłącznie megafon?. Jestem na trzecim z trzech czynnych, stoi z innej linii do Rzeszowa, więc i mój na Conrada powinien jechać stąd. Chłopak pyta pekapowca w pomarańczowej kamizelce o do Przemyśla.
– Chyba z drugiego.
Też idę, bo to ten. Pojechał z pierwszego. Ciasno, średniostarszy facet naprzeciw nadaje studentce. Raz tyka, raz pani, tu był, tam ma znajomych, a macie stypendia, a mój syn. Trudno się skupić na Zenia i Kasi zebranych teoretycznych. Słowotokarz jest ze Szczyrku, ma wynajem, zaprasza studentkę i jej znajomych. Bo mówić to można, ale trzeba zobaczyć samemu. Daje numer z do mobilnego
– A gdzie pani w Krakowie?
– Na nowym kampusie.
Znów wyciąga telefon
– Boguś, cześć, bo tu jedzie ze mną pani z nowego kampusu, to gdzieś koło ciebie?… Nie?… Trzymaj się, jeszcze zadzwonię.
Do dziewczyny
– Ja to wam zazdroszczę tych wszystkich esemesów, ja nie umiem, ja tylko dzwonię, i jak do mnie dzwonią. Pytałem syna, ale jak mi pokazywał, to zasłaniał i się denerwował.
Studentka zaczyna tłumaczyć
– Ale niech pani nie zasłania palcem.
– O tu, widzi pan? Jak a, to raz, jak be, dwa razy…
– A jak wu?
– Ee, o tu, raz. Niech pan teraz coś napisze.
– Co?
– Co pan chce?
– Nie wiem, może: teraz jedziemy pociungiem.
Wysiadł w Katowicach, inny dotąd cichy do studentki
– Opowiedział pani cały życiorys.
To nie był nowy początek, tylko sentencja.
Na dole w Krakowie wyłącznie profilem przed tablicą, Kasia? Obchodzę, i z drugiej też chyba ona.
– Kasia? ? jak najbardziej.
Niedługo po wyjściu plakat z koncertem.
– Połomski w Piwnicy pod Baranami?
– Taka tam teraz publiczność.
Już po panelu przez szybę ładny szal, sporo bieli, wąskie fioletowe trapezy, zobaczę jutro dla Izi
– Jaka to ulica?
– Grodzka.
Świetnie, będę tędy szedł. Ale sklep zniknął, chyba że przedni manekin zmienił rano szal.
Z powrotem też tłoczno i dialogowo, z refrenami. Wydawałoby się, spokojnie, stonowanie elegancka z inteligencji, delikatne brązowoczerwone korale, zerka sąsiadce do czegoś kolorowego
– Tak tu przepisy, a to wszystko pieniążki, na gwoździu zupy nie ugotuje.
Ta od pisemka nierozmowna, facet przy oknie bardzo
– Ja nie znam Rzeszowa ? gdy mówią o odnowieniu, włącza się drugi przy korytarzu, gęste wąsy i parodniowy zarost, lekkowschodnie przytłumienie artykulacji
– Jak ktoś kulturalny napił się piwa na ławce, teraz nie, bo kamery.
– I bardzo dobrze, że się za nich biorą ? ekonomiczna, którą wziąłem za porządną. I rozmywane uściślanie. A od okna
– Ja nie znam Rzeszowa, ale wszędzie malują.
Za oknem zapaćkane mury. W przedziale przeciw, niemniej uwzględniają. Ona
– Każdy wylewa swoje artystyczne dusze.
W Katowicach o dojeżdżających studentach. Facet przy oknie, że syn z Kędzierzyna, studiował w Lublinie, a teraz w Nowym Jorku
– Ożenił się, z Polką, już zostaną. Byliśmy z żoną trzy miesiące. Nowy Jork, Waszyngton, Niagara. Ale nie z synem, oni pracują, są takie biura wycieczkowe dla odwiedzających Polaków. Przewodnik po polsku, wszystko.
I o podróżach, dużo jeździ, Hiszpania, Egipt
– Byliśmy z żoną na komunii u wnuka w Nowym Jorku, ale tylko trzy tygodnie.
Gdy wychodził na korytarz, ekonomiczna
– Ale to wszystko kosztuje.
– Ja przesiedziałem w Hiszpanii dwa lata, na robocie ? ten z wąsami.
Potem o grzybach. Podróżny o zbieraniu w okolicach Krosna Odrzańskiego
– Tam, gdzie damskie więzienie.
Wysiadł w Kędzierzynie. Po Brzegu z korytarza
– Piwo?
Wąsaty chciał leżajsk, handlarz wszedł i usiadł.
Zgroza! Zgroza!
XI ?10
Adam Poprawa