Paweł Huelle jest twórcą znanym i poczytnym. Gdański autor przyzwyczaił swoich czytelników do tekstów traktujących o ważnych, aktualnych tematach.
Tak było z najsłynniejszym chyba „Weiserem Dawidkiem”, tekstem okołoprzełomowym, swoiście wędrującym przez czas PRL ? u. Ważnym, ze względu na poruszane kwestie jest także ostatni tekst autora, Ostatnia wieczerza (Znak, Kraków 2007).
Książka ta zbudowana jest bowiem na triadzie: religia ? sztuka ? ideały. Trudno jest uznać te problemy za mało ważne w każdej epoce, a w szczególności w czasach oskarżanych o upadek i rozkład. Tematy te rozpatrywane są na zasadzie prezentacji opozycji, przy czym pogląd autora jest jasno wyrażony, zarówno na planie dialogów, jak i w konstrukcji postaci reprezentujących każdą opcję.
Fabuła utworu toczy się w niedalekiej przyszłości, w nienazwanym mieście na Pomorzu. Bohaterami są znajomi z młodości, którzy zaproszeni przez malarza Mateusza zbierają się na sesję zdjęciową, mającą posłużyć jako materiał do namalowania tytułowej Ostatniej wieczerzy. Bohaterowie są typowymi przedstawicielami polskiej inteligencji: jest więc prowincjonalny lekarz, jest biznesmen ? karierowicz i obrotny homoseksualista. Podczas dnia drogi wracają do swojej przeszłości i ideałów ją wypełniających, konfrontują z rzeczywistością. Idealne ?ja? z młodości przyłożyć próbują do siebie w teraźniejszości. Plan retrospekcji i autoanaliz ukazuje w szerszej perspektywie nie tylko kondycję moralną bohaterów, ale także stawia diagnozę społeczeństwu, w którym żyją. Autorefleksjom towarzyszy temat sztuki. Dyskusja nad nią jest przedmiotem rozgrywki wspomnianego już Mateusza i ?awangardyka? Inżyniera. Temat estetyzmu schodzi w tło, gdy pojawia się religia. Charakteryzowana jest ona poprzez prezentację hipokryzji ateistów ?grzecznie? uczestniczących w rozmaitych obrządkach religijnych oraz postać ojca Monsignore. Upadek ducha kontrastuje z rolą, jaką wiara powinna odgrywać w życiu. Równolegle z tymi wątkami toczy się historia XIX-wiecznego szkockiego artysty, Dawida Robertsa, który udaje się do Ziemi Świętej, by poprzez rysowanie oddać cześć Bogu.
Najwyraźniej w Ostatniej wieczerzy zarysowuje się problem religii i duchowego stanu współczesnego społeczeństwa. Obecny jest on bowiem w przypadku każdej z pojawiających się postaci. Pierwsze skrzypce gra tu ojciec Monsignore, wiernie odmalowany ?na wzór i podobieństwo? gdańskiego prałata. Hipokryzja i powierzchowność traktowania religii przejawia się w wielu momentach. Razi reklamowanie win marki znanego księdza, w oczy kolą jego nowe samochody. Problem ten rozszerzony jest na poszczególnych bohaterów. Biznesmen ? seksoholik w każdą niedzielę uczęszcza we mszy, bo tak nakazuje żona, homoseksualista Berdo ? ateista ? przechodzi na muzułmanizm dla ?wygody?. Wyciągnąć można więc wniosek, ze dziś nie ma miejsca dla prawdziwej wiary, czystej, bezinteresownej miłość do boga w jakiejkolwiek postaci.
Dyskusja ta byłaby jednostronna gdyby nie pozostający w tle ideał w postaci rysownika ? Dawida Robertsa. Kryształowy artysta z przeszłości jest jakby apoteozą człowieka religijnego, oddającego cześć Bogu w każdym swoim czynie. Stan ducha współczesnego społeczeństwa jest najżywszym problemem książki Huellego, niemalże barwnym i przedstawianym polifonicznie. W rozpatrywaniu tej kwestii autor otarł się jednak o publicystykę. Momentami powieść odchodzi od literatury przemieniając się w ostry pamflet atakujący postać ojca Monsignore, a raczej ukrytą pod jego imieniem realną postać.
W wielu fragmentach odczuwalne są prywatne problemy autora z gdański prałatem, co wyraźnie rzutuje na ocenę wystawianą współczesnej religii i religijności. Problem wiary rozpatrywany jest w towarzystwie sztuki. Kim dziś powinien być artysta: klasykiem odmalowującym świat czy szalonym ?awangardykiem? dla którego i pisuar staje się dziełem? To pytanie wyraźnie bije z powieści. Autor udziela także odpowiedzi, dostrzegalnej już w sposobie prezentacji Inżyniera i jego opozycjonisty Mateusza. Dyskusje odbywają się jednak nie pomiędzy postaciami, a niejako pomiędzy dwoma konceptami. Silnie ideologiczne rozpatrywanie problemu sprawia, że bohaterowie pozostają gdzieś z boku. Niewiele wiemy o Mateuszu, niewiele o Inżynierze. Ich motywacje w wyborze drogi sztuki, tak jak ich osobowość pozostają nieznane. Z tego to powodu obie postaci są nieco papierowe. Groteskowy, porywczy Inżynier i zrównoważony, inteligentny Mateusz wydają się dość schematycznymi postaciami, stworzonymi tylko na potrzebę dyskusji.
Główne dysputy poruszające ten temat znajdują się na początku i przy końcu książki, co niejako spycha je na margines. Stanowią one formę tematycznej klamry kompozycyjnej, nie odgrywającej jednak istotnej roli w całości. Chęć namalowania obrazu była wprawdzie motywem zawiązującym akcję, jednak wydaje się, że oprócz tej funkcji temat sztuki nie pełni tu istotnej roli. Jest jakby sztucznie wprowadzony i nie do końca spójny.Próbą wplecenia go w całość fabuły było obdarzenie talentem plastycznym Robertsa. W jego
przypadku rysowanie jest jednak sposobem na wiarę i w przypadku problemu religii XIX ? wieczna postać mówi o wiele więcej, niż w przypadku problemu estetyzmu.
Największą ilość ?kartek? poświęcił autor na analizę stanu współczesnej inteligencji. Mamy bowiem trójkę modelowych bohaterów ? prowincjonalnego doktora Lewadę, biznesmena Jana Wybrańskeigo oraz homoseksualistę Berdo, którzy to podczas drogi do teatru analizują swoje ?ja?. Dominuje tu retrospekcja, powrót do lat dziecinnych, młodości, marzeń i idei. Ile z tego urzeczywistniło się w ich życiu, ile zmieniło się od czasów młodości? Każdy z bohaterów próbuje dokonać swoistej autoanalizy, rozliczając przy okazji rzeczywistość i społeczeństwo. Są oni reprezentantami różnych warstw inteligencji. Lewada pozostał wierny ideałom i spotkała go za to ?kara?. Pełen człowieczeństwa postsolidarnościowiec ?ląduje? bowiem na prowincji ze zniszczoną karierą i zgorzkniałą duszą. Wybrański jest seksoholikiem, który tylko w ten sposób jest w stanie rozładowywać swoje napięcie narastające w wielkim świecie biznesu. Osiągnął sukces finansowy i poniósł porażkę w życiu prywatnym, Berda natomiast to typ wiecznego wędrowca, szukającego swojego miejsca w nieprzyjaznej rzeczywistości.
Lewada, Wybrański czy Berdo mogliby stać się bohaterami odrębnych opowieści. W książce Huellego znalazł się dla każdego z nich mniej więcej rozdział. ?Upakowani? tracą na wyrazistości, indywidualności. Przeradzają się w modelowych reprezentantów określonych warstw społecznych. Autor wydobywa z nich to, co potrzebne do udowodnienia upadku ideałów i marzeń. Z bohaterów przeistaczają się w swoiste argumenty popierające tezę autora. Wiele splatających się ze sobą wątków, wiele historii, wiele ważnych dyskusji. Powieść Huellego wydaje się być próbą stworzenia wielkiej książki o naszych czasach. Próbą nieudaną? Na pewno odważną, zostawiającą jednak wiele do życzenia. Problematyka jaką podjął autor jest trudna do zrealizowania, a na pewno do zamknięcia na 230 stronicach. Rozważane kwestie niejako przepychają się nawzajem, dla żadnej nie ma tyle miejsca, by przyjrzeć się jej dokładnie. Problemy wydają się więc potraktowane powierzchownie i, pomimo obecnych opozycji, dyskusji, rozpatrzone jednostronnie. Pozorny dyskurs przybiera więc momentami rys niemalże indoktrynacji.Zamiast przedstawiania opcji jest ukryte przekonywanie.
Zdaje się więc, że idee przerosły fabułę. W książce Huellego nie ma prawie akcji. Wydarzenia rozgrywają się bardziej w psychice postaci niż w ?rzeczywistości?. Mimo to nie jest to powieść psychologiczna, na to bowiem zabrakło analiz i przedstawień świata wewnętrznego bohaterów. Całość prezentuje się więc dość ?papierowo? i powierzchownie. Ociera się o wiele nurtów, kluczy pomiędzy pomnikami tradycji. Powieść wygłasza swoje racje, jednakże nie przyjmującą ?ale?. Świat ze stron tej powieści jawi się w ciemnych barwach. Ze wszystkich trzech dyskusji wyłania się jednoznaczne twierdzenie: żyjemy w czasie totalnego rozkładu, z naszych marzeń, ideałów zostało bardzo niewiele. Pielęgnujemy w sobie to, co przynosi nam wymierną korzyść. Zapomnieliśmy o tym, co najważniejsze. Dobitnym wyrazem tego jest brak Jezusa na tytułowej Ostatniej wieczerzy.
Książka chce więc zwrócić uwagę czytelnika na istotne problemy współczesności. Wskazuje pęknięcia w naszym świecie. Wydaje mi się jednak, ze jeśli było to głównym jej celem ? a na to wskazuje wiele, to nie zostanie on osiągnięty. Powieść Huellego czyta się trudno. Wiele wątków, wiele problemów, trzy plany czasowe: współczesny, czas retrospekcji oraz XIX wieczna historia splatają się ze sobą. Ten ciekawy zabieg tworzy jednak wewnętrzny chaos podsycany dodatkowo przez niespójne motywy występujące na każdym z planów czasowych. Po co bowiem spotkanie Dawida Robertsa z Juliuszem Słowackim? Po co historia dwunastego ? szaleńca, który uciekając ze szpitala psychiatrycznego trafia przypadkowo do teatru na sesję? Jakie znaczenia ma seria zamachów terrorystycznych nękających miasto? Jak odczytywać sen opowiadany przez narratora? Kwestii ze znakiem zapytania jest jeszcze więcej. Jednocześnie momenty te bywają jednymi z najciekawszych w powieści. Być może zawdzięczają to częściowej wolności od służby na dworze ideologii i wartości.
Jaka więc jest ta książka? To próba stworzenia dzieła na miarę naszych czasów. Powieści wskazującej nasze wady i zalety. Ostatnia wieczerza porusza istotne dla współczesności tematy, próbuje mówić nam wiele o nas samych. Wytacza działa tez i przekonań. Szkoda tylko, ze jest tekstem jednostronnym, chwilami publicystycznym i jawnie postulatywnym. Dyskusja zmienia się w niej w kamuflaż dla monologu.
Mnie ta jednostronna dysputa nie przekonuje, jako czytelnik nie lubię być sterowana.
Joanna Winsyk
Paweł Huelle, Ostatnia Wieczerza, Znak, Kraków 2007.